Feniks w klatce
Dodane przez selana dnia 30.11.2007 20:44
Pewnego dnia gdy szedłem ulicą
Patrząc na ludzi pędzących w pośpiechu
Ujrzałem ponad głowami tłumu
Anioła o czystym, nieśmiałym uśmiechu

Miał oczy błękitne niczym niebo z bajki
Ukryte pod gęstych rzęs kurtyną
Wstrzymałem na chwilę oddech zdając sobie sprawę
Że anioł którego widzę jest dziewczyną

Czy śnię? czy może mam urojenia?
dwudziesty pierwszy wiek i anioł?
I ja nie jestem przecież w niebie
A jednak kiedy patrzę na nią
Choć włosy czarne niczym węgiel
Gdzieniegdzie węgiel rozżarzony
Wciąż widzę w niej zjawisko
I sam się staję rozanielony

Tu - na parterze starej kamienicy
Gdzie tuż za oknem tętni ruch uliczny
Po drugiej stronie tegoż właśnie okna
Siedział spokojnie byt nie fizyczny
To znaczy - tak się mnie zdawało
Że to, co widzą moje oczy
Wspólnego z fizycznością nic nie miało
Gdyż był to widok zbyt uroczy

Anioł w czyimś mieszkaniu
Przy komputerze siedział w ciszy
A może i nawet słuchał muzyki
Z tej odległości ucho nie usłyszy
Kieliszek wina stał przy klawiaturze
Na której tańczyły poetyckie dłonie
Ciekawość słów płynących po ekranie
W szybszy puls wprawiła moje skronie

Skupiona na ulotnej myśli
Kołatającej się po głowie
Zerkała czasem na przechodniów
Szukając kogoś, kto podpowie
Kto też obdarzy ją spojrzeniem
By złamać aurę samotności
By przez szklaną barierę
Wzrokiem przekazać iskierkę czułości

Lecz ludziom na myśl nie przyszło
By zwrócić na nią choćby cień uwagi
Pędzili - każdy w swoją stronę
Pod pręgierzem czasu, który wciąż ich naglił
Ja jak zahipnotyzowany
Jak ćma do światła - zmierzałem do niej
Tak chciałem twarzą przylgnąć do tej szyby
I na jej tafli położyć swe dłonie

W postawie tej młodej dziewczyny
Tajemnic kryły się tysiące
I spod jej czarnych rzęs kurtyny
Nie uwolnione, tkwiły drżące
Nie dane było mi ich poznać
Żałuję bardzo - tak, żałuję
Po tajemnicach ślad nie został
A ja anioła opłakuję

Magnetyzm działał - płynąłem do szyby
A serce wyrywało mi się z piersi
I wtedy stało się - spojrzała na mnie
Jak gdybym był jej najwierniejszym
Z przyjaciół których nie miała zbyt wielu
(poznałem ich wszystkich na jej pogrzebie)
a wzrok jej mówił - przyjacielu
ty jeden... - to d z i e ł o jest dla Ciebie

patrzyłem przez okno jak bierze kieliszek
i wypija zawartość duszkiem do dna
dopiero później zrozumiałem
- alkohol - na odwagę formuła niezawodna
do szuflady biurka sięgnęła ręką
rzuciła na mnie spojrzenie ostatnie
wyciągnęła sztylet - zatopiła w sercu
i na podłogę opadła bezwładnie

nie mogłem uwierzyć
czy to co widziałem
było prawdą ,snem czy marą?
Ona chciała umrzeć - lecz nie w samotności
Ja stałem się jej ofiarą
Która przez sekund kilka
Nieświadoma tego, co się zaraz stanie
Patrzyła w niemym odrętwieniu
Na jej bezszelestne umieranie

Ostatnią twarzą, którą widział anioł
Była moja twarz - dlaczego?
Do dziś pytam Boga, Ciebie
i siebie samego

i płonna ma nadzieja
by znaleźć odpowiedź
nie radzę sobie z tym wspomnieniem
i stąd ta moja niema spowiedź...