Digi-digi-dong-dong-digi!
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00


Więc jednak nie stanął w miejscu. Jest.
Pędzi na złamanie karku wbrew wcześniejszym
Prognozom. Aż strach pomyśleć.
My też pędzimy, pod byle pretekstem,
Od stolika do stolika, od ściany do ściany,
Nie mając nawet na to specjalnie ochoty.

Ktoś węszy w tym podstęp, bo zamiast
Rezerwacji stawia na szybki powrót
Do miejsc świecących pustkami.
Trudno będzie teraz natrafić
Na coś podobnego. Sezon ominął nas
Szerokim łukiem i nieodwołalnie zepchnął

Poza obrzeża statystyk. Zdjęcia
Z wakacji mieszają się w stercie innych,
Równie odległych i zapomnianych zakątków.
Przeważnie stroimy na nich kretyńskie miny
Oraz wybałuszamy czerwone od fleszów gały.
A reszta? Reszta wydaje się mniej realna.

Na dodatek wymaga odpowiedniego retuszu
I zręcznych cięć. Inaczej zupełna klapa!
Więc może już wiecie, w jakim musicalu zagrał
Frank Sinatra z Bingiem Crosbym i Peterem Falkiem?
Dla ułatwienia dodam, że akcja toczy się
W Chicago lat dwudziestych, na transparentach

Pojawia się napis Robbo for sheriff.
Dla znawców tematu to drobnostka. Jednak
Prawidłowe odpowiedzi zostaną ogłoszone
Dopiero po usłyszeniu sygnału końcowego
I wszystko wskazuje na to, że ktoś zostanie
Zawieszony poza kadrem kolejnego etapu.

Inne zestawy nie wchodzą w rachubę. Czy można
Wyobrazić sobie lepszy finał? Bang! Bang!
Bang! Ofiara zostaje zneutralizowana
Nie pozostawiając po sobie żadnych śladów,
Żadnych tropów. Świat, czy tego chcecie czy nie,
Świetnie sobie radzi bez natrętnych prewencji.

Weźmy dla przykładu Żbika, kapitana Żbika.
Domyślam się, że wiecie, o kogo chodzi. Jeżeli nie,
Odsyłam do Gazety Wyborczej (nr. 35.3336, s.12).