Sonderaktion Krakau. Dzień po
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00
Nawet nie próbuj protestować. Wszystko
Wskazuje na to, że przywarliśmy do tych
Niewygodnych układów jak mięczaki
Do falochronów: zamiast forsującego kraula
Styl zdecydowanie grzbietowy. Regularne
Postoje niczego tutaj nie zmienią.
Pora stąd zmykać. Poza tym dyskrecja,
Całkowita dyskrecja. I żadnych pytań.
Przesuwamy się jak flotylle poszatkowanych
Chmur, tylko w jednym kierunku.
Dalej następują drastyczne cięcia. Statyści
Schodzą z planu. Na scenie pozostają
Same dekoracje, zwisające kotary i zdeptane
Fragmenty wykładzin. Cóż, pewnie sensowniej
Byłoby ściągnąć solidnego macha, niż dławić się
Topniejącą porcją kostek lodu. Coraz trudniej
Pogodzić jedno z drugim i coraz łatwiej
Kończyć na zerwanym filmie. Teraz
Ktoś inny będzie musiał dokonać trafniejszego
Wyboru. I tak wszyscy mamy przerąbane,
Po równo, bez wyjątku. Spójrz na te ich
Pokraczne ruchy, spowolnione reakcje.
Czy zdążymy się pozbierać? Czy zdołamy?
Opuścić te zdemolowane pokoje przed upływem
Hotelowej doby? I na kim w ostateczności
Zawiśnie wzrok znudzonego portiera? Grudzień
Uporczywie kasuje zalążki nagromadzonego ciepła.
Wygłodzone gołębie podrywają się do lotu niczym
Szeleszczące reklamówki. Przechodzimy
Przez Planty, Szewską, Rynek, usiłując
Złożyć w całość ciąg luźnych fragmentów
I wygrzebać z kieszeni pozostałe po honorarium
Drobne na powrót. To jeszcze o niczym
Nie świadczy. Patrzę na zabłocone czubki butów,
Choć wolałbym na coś bardziej zaskakującego:
Zza rogu wyskakuje Marlowe, kolega Dantego,
Za nim spasiony Elvis w towarzystwie pani
Od aerobiku, zupełnie spoceni i przemęczeni,
Bo pewnie się spieszą na bułgarskich sztangistów.