opium wiersza
Dodane przez krysmys dnia 21.11.2007 20:00
rozdarło się, a wtedy sypały się ziarna po asfalcie, uskakiwały
i stygły. manna ptakom, które zniżą lot i uwierzą w swój refleks.
skaczące ziarenko, ty rozumiesz przymus ożywania na chwilę,
by w ptaku oderwać się od przeznaczonego wzrostu, teraz ochłoń:
są drogi nie do przewidzenia, ruch na pasach szybkiego udawania,
gdzie trzymasz w dziobie sedno i jesteś sednem w dziobie. palnij
sobie w łeb i zrozum - mówię wciąż do siebie, ze sobą, te dialogi
muszą się wysypać i trochę tu pobyć, a ty myślałeś, że z tobą?
nie, nie wierz mi, gdy się bawię słowami na krzyż i wedle dna.
trzeba zamkniętych oczu, by właściwie otwierać nutę i utracić
zmysły. jedyne, co miałam. drążymy w abstrakcie, to niełatwe,
znikome poczęcie trójkolistych syrienad, co legły na pomoście
i łapały oddech po opium, pożarnym afekcie. uwaga:
klisza filmowa nabierze plamek w miejscach,
gdzie usypiały nawzajem instynkt i mówiły prawdę.