ian curtis i syd barrett w nadmorskim barze
Dodane przez Franko dnia 02.11.2007 13:30
ian:
słońce oślepiło. padł na plażę i
chwilowo poległ. drobne przebłyski,
jak myśli albo wspomnienia,
na których już nie mógł polegać.
coraz częściej ulegał złudzeniom
spostrzeżeń. brwią unosił powiekę
i schodził kilka metrów-dalej-leżał
w cieniu tak anonimowo,
że słuch zaginął.

syd:
tak spokojnie. a znał tyle języków. nawet
kurwy łykały te jego wstawki-prochy:
od bólu głowy, do znieczulenia myśli.

ian:
miał coś. patrzył. znikał. odchodził. brwią
unosił powiekę. szybciej krew krążyła -
pionowo/poziomo. z tego samego i w to samo
powracało/odchodziło. patrzył, jak znika, jak
wsiąka i chłonął to. cały przesiąkł. zszedł
kilka metrów. nadal o nim mówią,
że słuch zaginął - jak pod wodą - a jednak nadal
w wodzie ciśnienie ogłusza.

syd:
dobrze wiem, jak potrafił ogłuszyć. tak bez wyrazu
wypowiadał ciąg słów i niedomówień, tak,
że płaty odchodziły od zmysłów.

ian:
zmył się-otrząsnął z piasku-rozpłynął się.
tak płynnie przeszedł nad tym, co stałe. tak
bez wyrazu wstał i doszedł do siebie.


barmanka przynosi sydowi to samo, co
ianowi - ten zamawia raz jeszcze, tak samo:
z cytryną i z lodem. łączy iskrę z gazem i podpala
małe zawiniątko z filtrem, tak pospolicie nazywane
papierosem. bez większych obaw o gniew bogów
przekazuje ten ogień sydowi. ona odchodzi - nie lubi
przebłysków.