* * *
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00
Wiewiórka na czubku drzewa
Uśmiecha się do ginącego słońca
patrzy na Ogród Luksemburski
Wiatr z północy łaskocze ją w ogon
Patrzy w dal może jej żal może
Ma jeszcze inne pomysły
Zejść z drzewa i to jeszcze na dwóch łapkach
I potem ale to nie moment na żarty
Jeszcze widać Ogród Botaniczny
Chciałbym być taką trawką mieć długą łacińską nazwę
Tabliczkę i resztę: to, czego nie ma, a co
Czyni to, że się jest czymś specjalnym
Obłoki pod nieba hełmem
Patrolują ulotnym szwadronem
Po widnokrąg błękitni huzarzy
Rozsiewają błękitny tętent
Z traw wypełza aksamitna mgła
Jakby dziś się zrodziła, dziewicza od skojarzeń
Czy już zaraz nad miastem zechce zabłysnąć łuna
Zwykła nocna łuna nad zwykłym nocnym miastem
zapomniałem się przedstawić może to i dobrze
nazwisko niewasze kończy się na -itzky
resztę widać szlify generalskie
orzeł bez kompleksów na pikelhaubie
czy cieszę się, że na stare lata
dane mi było odwiedzić to miasto
Jeszcze tutaj nie zrobili z owsa ryżu
A za późno, by zbombardować
Bastylię
Syn się rwał na żabojadów nie puściłem
Siedzi w szkole junkrów na baczność wkuwa musztrę
Strzelanie i taniec taniec i strzelanie
Jak go znam gryzie białe ręce do krwi
I nie będzie się uczyć francuskiego
Tylko musztrę taniec i strzelanie
Jeszcze się komuś nie spodoba
że się nazywasz na -itzky
Jak mnie zechce zobaczyć na oczy
Dam mu bukiet paryskiej konwalii
Tutaj już posprzątali barykady
Bardziej na północ czeka jeszcze parę powstań
Słońce jest już u siebie w tej krainie
Gdzie podobno wszystko jest proste
Schnie konwalia w tomiku Rousseau
To ja już pójdę