Koniec drogi (tryptyk)
Dodane przez Sławomir Hornik dnia 27.10.2007 15:14
I.
Płaczesz, że nie zostaje.
Zupełnie jakby było to do przewidzenia.
Z nieba spadają płatki śniegu, jakby ktoś strącał
popiół na wielką popielnicę placu.
Pisk samochodu jest jak najlepsza jazzowa solówka.
Niczego więcej poza partyturą hamowania. Akord na gryfie ulicy.
Andante, andante, allegro. Nie sposób zapamiętać, zapisać
tak żeby zostało. Żeby było jak zapłakać
i łzy płynęły naprawdę.
II.
Na cyferblacie zegarka późna godzina.
Ich teraz będzie dla nas jutrem. Błyski fleszów
są jak ryby, których nie zdążymy już złapać.
Wiesz, oni dopiero teraz mają nas w obiektywie,
to tak jakby ktoś malował ileś lat, ale
skończył dopiero teraz i najmniejszy drobiazg
dopełnił całość.
III.
Patrzymy na siebie wymijająco jakby wahadło wzroku
kursowało w innej, załóżmy rzecznej, przestrzeni. Z innego zakrętu
miała wypłynąć łódź, w innym pojawić się rybacy
czekający na taniec przynęty.
Tylko my dwoje, w starorzeczu drogi, jesteśmy nieruchomi.
Złapani na haczyk obiektywu nie poruszamy się ani o sekundę.
Fale suną jak smyczki.
W pęcherzyku powietrza wiadomość do gazet:
Miękkogłose są smyczki
nad naszymi ulatującymi duszami.
24-25.10.2007