Coś bez precedensu
Dodane przez Roman Rzucidło dnia 22.11.2025 13:42
Dziecko, które kiedyś wylano z kąpielą
wyrosło na tęgiego zabijakę. Chodzi po osiedlu,
łyka tłuczone szkło, okręca sobie gwoździe
wokół palców. Jak ostry drut, w środku
tkwi pragnienie zemsty na tych którzy
spławili go z tej wanienki.
Więc groźba karalna zawisła nad miastem.
Przechodnie ją omijają. Jakby chcieli nie pamiętać,
to było tak dawno, fakt, niepowetowana
strata, lepiej napić się wódki niż rzygać
krwią po obrzękłych chodnikach.
Ciemność czai się tuż obok supermarketu.
To jest ta noc, gdy z ziemi wyłażą przywalone
kamieniami krzywdy, każdy wyzuty z praw
w końcu upomni się o swoje.
I stanie się coś bez precedensu, kosmiczna
sprawiedliwość, bo właśnie wypiliśmy filiżankę Boga,
on miłosiernie prostuje pogmatwane bezdroża,
zajawki bez sensu, świetlisty mindfuck.