Rz, ży, rży... a idźcie z tym wy!
Dodane przez Hardy dnia 11.09.2025 09:50
Przerzynałem pniak na zrębie.
...piła zawadziła zębem,
w rzazie się zaklinowała.
Odrzut uniósł masę ciała

i wyrzucił aż na rżysko,
na bolesne dość ściernisko -
gdyż po żyta rżnięciu stały
ostre źdźbła. Na mnie czekały.

(Wszystko przez to przeżynanie,
znaczy żyta polewanie
czymś chemicznym, jeszcze wiosną.
Krótsze źdźbła twardsze urosną).

Nie dość, że w mą wbiły się rzyć
(gdy kłuje w rzyć, nie chce się żyć),
wyrżnąłem karczychem w karcz tak,
że rżnięcie skończyłem na wznak.

Ulżyć więc chciałem w pokera...
gdyż ból wciąż głowę rozdzierał:
"Wygram i boleć przestanie"!
...przerżnąłem duże rozdanie.

Zwycięzca radośnie zarżał,
w me oczy głęboko zajrzał:
"Widzę, żeś już nie pisklęciem.
Czas zająć się innym rżnięciem.

Chodź na dożynki. Dzierż w łapie.
Może okazję tam złapiesz".
...choć w krąg świeciłem klejnotem,
pech trwał. Zachowałem cnotę.