Wierszówki z relacji
Dodane przez Grain dnia 12.06.2024 22:15
Jak być kochaną
Na widoku wybijał się gatunek miłości przewiany z dendery.
Brał nie więcej niż potrzeba na halucynacje,
niezabliźnienie. Przystojny, zostawiał po sobie strupy.
Na zabawie postawiony pod ścianą, chciał ze mną poskakać.
Pierwsze piwa wypiliśmy na moim terenie, przed bajką dla dzieci.
Myślał, że będzie gorszy od wiadomości. Nie dostał szansy
mojego ojca, który poszedł za matką na nary, rąbać Syberię.
Pół roku godził mnie z życiem bez studenckich herbat w spodku.
Do odlotu nie odpowiedziałam nawet sobie samej na głos.
Oświadczył się w latawcu wyschniętej, najlepszej koszuli. Pod
dopasowaną pełnią księżyca, przez całe życie był tylko ze mną.
Mieszaniec
Żył z cyklami wzbierania i wylewu piersi. Poniżej zakoli,
bez porywów wiatru w spódnicach z dawno przewianej ulicy.
Żona do następnej wizyty u fryzjerki będzie sprawdzała
w lustrze ogólnikowy komplement: Osoba urzędowa.
Wyrobiła motek światła z jego nadgarstków. Od święta
przynosi większe zakupy w dziobie, rozklekotana.
Nie odegra się za drugoplanowe role. W jej monodramie
z przejrzystą Żubrówką niewiele przepływa przez puste ręce.
Braffiterka
W telewizji nadają dziś na ząb polędwicę z baribala
i ser z fińskim, dwustuletnim szczepem bakterii.
Akurat dla tubylca z odległych stron Ksiąg Wieczystych,
który mógł przebierać w kandydatkach z oczekiwaniami.
Za oknem na nieprzekwitłym deptaku
kobietę w cedziłku skóruje deszcz.
Poprawia go na twarzy, nie łapie w miseczki.
Darling
Zbierał z pobocza znajome, protegowane dziewczyny.
Zarabiały w handlu na studia. Ignorował młodość,
która nie musiała się rozpychać po zainteresowanie.
Każdej nadał kryptonim, Florystka na wylocie
kupowała w kiosku gazetę.
W deszczowy poranek wsiadła tylko Sylwia. Poprosił
jak nigdy dotąd o paczkę prezerwatyw.
Nie kupiłam panu, bo się wstydziłam. Na jego;
No to wisisz mi trzy ekspozycje słońca w twoim cieniu,
odpowiedziała bez namysłu: Nie ma sprawy.
Być może nie żartowali. I taki jest stan licznika.
Uwierz w szambo
Przy poszukiwaniach podzielników warkocza krnąbrnej gażdziny,
nieważny interes kobiety w kostiumie żółtym, który przyciąga owady.
Obuta w markowe gondole dla Kopciuszków z halluksami,
nie chodzi w haszczach na nogach. Niestety.
Prawidłem pozostaje to; że biednych nie stać na byle jakie buty,
mogą sobie pozwolić szarpnąć się na każdą prywatną świętość,
bez pomocy obalać flaszki. Jak Egon Mróz inwestować w mit,
że Eskimoski kochają się przy spadku temperatury,
w pościeli dla jednorożców, na stelażu z owocującym niebem.
Mgła przywyknie do capa.
W Starym Kinie
Wycieraczki odbierają iluzje hartowania dłoni
w tylnych kieszeniach jej spodni, zdobycznej krwi.
Za parawanem z suniętych szaf odtwarzał ją z nieistnienia
w miłości. Był pierwszym, który wszedł w nią bez zapewnień.
Pokazać ci się? Niewystygła dopytała w swojej formule.
Scenografka epizodów z naturszczykami, zakątka
wschodzącego potu i odbijanego kolorystom światła.
Lepili się do ostatnich wyrzutów bioder za słowa z hitów
o kobiecie fatalnej i ostoi głupca na wzgórku. Habitat
gęstej Ani także nie przetrwa niszczycielskich harlekinów.
Mieli swoją historię, jedyny atut wiatru w rękawie.