W PRL-u
Dodane przez ela_zwolinska dnia 29.05.2024 22:02
Sklepowa Gienia z GSU-u w Baniach
Miała smykałkę do handlowania.
W asortymencie ma w beczce śledzie.
Białe od soli, więc zawsze świeże.
Do półlitrówki z czerwoną kartką,
Dobra zagrycha: zakupić warto.
"Trybuną Ludu" muchy odgania,
Po czym używa do pakowania
Czarnego fiuta lub pasztetowej,
Którą nabędzie Zdzich dla teściowej.
"IXI"-i do prania i szare mydło
Tutaj dostępne, jako czyścidło.
Z fajek ma "Sporty" oraz "Klubowe".
"Caro" nie schodzi- te są za drogie.
Srajtaśmy nie ma - brakuje chętnych.
Starczy gazeta ze stron pomiętych.
Sto procent cukru w cukrze z cukrowych
Polskich buraków w torbach kilowych.
Sól- też dostępna, również krajowa,
Choć piasek zgrzyta w zębach, lecz zdrowa.
W piątek kolejka klientów długa,
Więc można z nudów zajarać szluga.
Na ladzie waga rozklekotana,
Bo dwie dekady nietarowana.
Ale jej zbędna, gdyż ma ją w oku,
Bowiem handluje trzydzieści roków.
Należność- reszta: liczy pieniądze,
Potem podaje chleb, kiszki krążek.
Ręce umyje kiedy się kleją,
Więc nie nazywa nikt Gieni fleją.
Przy drzwiach spluwaczka- tu jest jej miejsce,
By na podłogę nie pluli więcej.
Pani sklepowa towar zachwala,
Gdyż od utargu weźmie górala.