Spaghetti wiersze
Dodane przez Grain dnia 27.03.2023 11:27
Wyrzeczenie liryczne
Nie jestem po Burbonach, pokątna linia pędzenia zamojskiej
księżycówki, niełamanej żadną zaprawką. Matka miała o jedną wojenną
sierotę mniej. Ciotka wniosła lepszą i szybszą rękę do plecenia z przędzy.
Na jej oczkach żaden chłop nie bił moich starszych kuzynów.
Dorosłe już do pracy siostry, honorowały mnie jak pierwszego kawalera we wsi.
Młodsza zaklinała, że panny będą się o mnie drapać przez te kręcone włosy
i przekarmiała najbardziej soczystymi w okolicy wiśniami,
stąd ta plaga szpakowatych.
Darcie pierza i łacha
Jesienny ćmak, przy kiosku gdzie na stałe miały się ku sobie
tylko lipa i kasztan, Janek zgasił sezon szpagatowej kawalerki,
kondensując mocniej od tranzystora kolegi;
wiecie, w tym roku prawie nie było chrabąszczy.
Trudno z taką nawijką należeć do któregoś z bractw kogucikowych,
zbuchać ogień z pierwszej podpałki, w piekle świetlików.
Wypylybymy, dawno temu w Zawidowie
Szwagier ściągnął w Boże Ciało na obrzędowego grilla. Jak zawsze
po obcałowaniu się wiedźm, tydzień nie trzeba było podlewać ogrodu.
Pod baldachimem odkorkowałem powitalną piosenkę Michiganie
koczowników Don Wasyla nie znad Wielkich Jezior.
Nazajutrz, kiedy w biesiadnym słodziłem Warszawiakowi
na melodię kibiców, Opla nikt nie dogoni, zaskrzypiały
schody pod córką i jej chłopakiem z butelkami..
Odpytany: zaręczasz się, na trzeźwo przytaknął.
Bez monitoringu
Wszystko zdawało się rozpięte,
ostatni guzik fruwał nad nimi.
Można było brać wszystkie płoty
na raz, bez odbicia ze słów.
Nie był skąpy, każdą miłość donaszał kilka lat,
jak odprasowane spodnie. Według porządku:
najpierw chłód, potem zdrada
i zlodowacenie nie dla frajerów.
Żeby upodobnić się do jakiegoś idola,
wkładał kowbojki i kapelusz nadstawkę.
Wystarczył tryper, żeby zostać Brudnym Harrym.