Ballada o Władku i Kaśce
Dodane przez Michał Gajda - ku pamięci dnia 14.09.2022 06:30
Wydrzyk drze się wniebogłosy wśród wiązu gałęzi,
bowiem gzi się i uprawia ptasią pornografię,
gdy wiąz trzeszczy pohańbiony i z korzenia pierdzi,
a co jeszcze tam się dzieje, pisać nie potrafię.

Bowiem wiejskie uroczysko, za gminnym pastwiskiem
w chmurze pokrzyw oraz ostów pokryte szczeciną,
kryje sekret, który straszy zagrody pobliskie,
kiedy cienie dusznej nocy po ściernisku płyną.

Oto dusza Władka Pyry, wiecznie potępiona,
wolnym dryfem się kolebie, nim w mroku rozmaże.
Kreśląc tropu parabole za lotem gawrona,
idzie zapić chłodną nockę w potępieńczym barze.

Oplótł powój fundamenty opuszczonej chaty,
gdzie żył kiedyś z czarną Kaśką namiętnie i grzesznie,
chociaż ona była gruba, a on ciut garbaty.
Razem pili bimber z malin i jedli czereśnie.

Zaprzedali czartu dusze i odtąd plugawce
odprawiały wszeteczności w diabelskiej parafii.
Ale przyszło słono płacić, bo tak bywa zawsze:
ona w studni utonęła, a jego szlag trafił.

Huczą echem strasznych szlochów stare cembrowiny,
kiedy księżyc, wolno krocząc, próbuje policzyć,
ile razy w czarnej głębi zabrzmiał głos kasiny
albo Władka ząb zazgrzytał o krawędź szklanicy.

Ruin strzeże Asmodeusz i kudłata Lilith,
każdy listek splugawiony, a ziemia zatruta.
Gdy tam trafisz, nie zostawaj nawet jednej chwili,
bo to miejsce, gdzie odprawia się Pyrów pokuta.