Liryka wodnika
Dodane przez Michał Gajda - ku pamięci dnia 01.06.2022 11:32
Na szczerbatych kłach płotu porośniętych pleśnią
wieszały się godziny utaplane w błocie.
Wodnik wylazł ze stawu i żałośnie westchnął.
A dlaczego markotny, nietrudno jest dociec.
Parę kropel spłynęło spod błoniastych powiek,
z kaftana strącił żabę i rzęsę zieloną,
bo rzęsa ani żaba przecież nie odpowie,
dlaczego w samotności przychodzi mu tonąć.
W okolicy posucha, chociaż pełno bagien,
lecz próżno szukać dobrze podmokłych topielic.
Od dawna nie wypłynął tutaj babsztyl żaden,
nawet wiedźmę z moczarów dawno diabli wzięli.
Wciąż czeka na okazję, choć nadzieja słaba.
Nadstawia śliskie uszy i wytęża oczy:
może wreszcie się trafi odpowiednia baba,
którą można by wyżąć albo tęgo zmoczyć.
Nie chodź sama po deszczu, panno z mokrą głową,
bo pogrąży cię w bagnie podejrzany amant
i zostaniesz na zawsze panią Wodnikową.
Z żabą, rzęsą zieloną - na wieki zalana.