"Kiedy umrę. nie płacz moja żono..."
Dodane przez abirecka dnia 26.04.2021 17:00
"Kiedy umrę, nie płacz moja żono..."
Poeta przy szynkwasie w knajpie się przewraca
niczym wstańka-wańka
Żona przyjdzie wieczorem albo nocną porą
względnie nad samym ranem.
Speluna jej znana czy podobna karczma
on i tak prześmierdł złowieszczo cebulowym śledziem
i piwskiem cienkuszem popijanym wódą.
Skarpetek cierpki fetor zasikanych portek
aż pod obszczany zawiewa murek -
"... lecz kiedy umrę..." - mamrze porzygany -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
"Już zdechnij w końcu, co w tobie widziałam:
ja mokra c**a, pusta rura, ciućma rozmemłana
krzywo- i długobroda, z rozbieżnym zezem, o cyckach obwisłych
i krzywym biodrze?..."
"Kiedy umrę..." , no to tę kitę odwal, k***a, raz a ostatecznie -
przy śmietniku, na ławce, z rąbniętym ci przez kumpla Rolexem,
który go opyli? Plus - minus ca dwadzieścia złociaków?
Za ch**a nie będę więcej za tobą ryczała!..."
26.04.2021