Szara suknia
Dodane przez Stretch dnia 17.05.2020 08:48
W szarą suknię codzienności,
wypłakujesz oczy zielone,
gorzko słodki smak miłości,
jeszcze nie narodzonej.
Wzrok w deszczowym oknie,
cały ogród cicho moknie,
serce jakby stłumione,
całe życie zamglone.
Nikt na progu nie dzwoni,
nikt od złego nie chroni,
nie ma komu pościelić,
ciepłem swoim podzielić.
Za duży stół,
jedno nakrycie,
spokojnie smutne,
samotne życie...

A gdzieś tam niedaleko,
moja łza pod powieką,
też bolesna samotnie,
spłynęła wielokrotnie...

Więc spotkajmy się!
Na łące,
w jej wiosennym przepychu,
Weźmy dusze cierpiące,
bez słów skargi, po cichu,
i utulmy je w kwiaty,
cudnie wonne, majowe,
najpiękniejsze brokaty,
i kołderki puchowe.
Niech odetchną w błogości,
przytulone w miłości,
zasną w świerszczach szeptanych,
w listkach, płatkach utkanych,
pod niebiańskim błękitem,
i chmur białych habitem.
Niech śpią tak jak najdłużej,
aż je wiosenne burze,
zbudzą błyskiem i gromem,
swej potęgi ogromem.
Wtedy dusze zaspane,
w przerażeniu spłakane,
chętnie wrócą na ręce,
będą grzeczne w podzięce.
I wrócimy do życia,
wspólny stół, dwa nakrycia,
Będzie komu pościelić,
ciepłem ciała podzielić.
Ktoś na progu zadzwoni,
ktoś od złego uchroni.