Znad krawędzi
Dodane przez Stretch dnia 12.10.2019 23:46
Znad krawędzi śliskiej
spadam w dno rozpaczy
Tylko Bóg wszystkowiedzący
zdołał to zobaczyć
Zbrodnia samobójcza
musi być i kara
to nie w słońca blasku
upadek Ikara
Nie mogę obrażać
Pana stwórcy mego
i zabijać życia ofiarowanego
Nie po to na podobieństwo
swoje, ojciec mój i matka
spłodzili we dwoje
owoc swej miłości
syna wyśnionego
w trwodze i obawach
wyczekiwanego
Boże mój...
zgrzeszyłem...
myślą, uczynkiem i w mowie
z szaleństwem się szamocę
w udręczonej głowie
z każdą chwilą
jakbym mniejszy
nawet ptaków lot
wolniejszy
wiatr zanika
czas spowalnia
śmierć
swą bliskość urealnia
wszystko cichnie
i szarzeje
gdzieś daleko...
Ktoś się śmieje?
Ostrość tracą dnia kontury
idzie wieczór
w czerń
ponury...