Wariatka (niedzielna)
Dodane przez Fart dnia 14.04.2019 11:35
Jem prosto z garnka, co mi tam,
widzieliście już moje cycki, brodawki
na plecach i krogulczy palec. Sięganie dna
to przy tym betka.

Pan doktor twierdzi, że to przejściowe.
Odwiedza mnie regularnie, za to mu płacą
marne grosze. Nie wiem, dlaczego
tak się przykłada, przymila się,
że zielone oczy to rzadkość;
też mi rewelacja.

Wczoraj dostałam zastrzyk
energii, ma mi starczyć do niedzieli.
Niedziela będzie dla nas, przyniesiesz kwiaty?
Czego nie robi się z miłości? I błagam,
żadnych słodyczy, mam od nich wykwity
i nudności. Na sen wystarczą zapałki, ta złamana
zwiastuje koszmary; niech mi ktoś powie, że to nielogiczne.

Wszystko jest w normie, wróciłam do domu
opieki społecznej. Dają tu takie żarcie
na plastikowych talerzach, a mnie się marzy
okopcony sagan. To nie pogorszenie,
to stan bez wyjścia. Bez zapałek
śpię gorzej i raz zwróciłam czekoladki.

Od rana świeci słońce, będą spacery, bez wyjątku.