cykliczność...
Dodane przez aleksanderulissestor dnia 11.03.2019 12:19
dawnych wspomnień czar
część pierwsza
I
bal się kroi w belwederze
sam naczelny ordynator
wziął na siebie protektorat
czyszczą srebra i talerze
całe wojsko gacie pierze
i umacnia się w swej wierze
czas najwyższy wreszcie pora
naród już uszami strzyże
wnet usłyszy epikryzę
niechaj żyje chwała za to
doktor w końcu głośno powie
co z tą polską co ze zdrowiem
słowo w słowo wręcz staccato
co się lęgnie w pierwszej głowie
II
jak ćwierkają wokół ptaki
strategiczny plan gotowy
niedościgły w każdym względzie
teatr wypożyczy fraki
wezmą lekcję dobrej klaki
zatuszują wszystkie braki
i biednemu nie ubędzie
że terminy w kongresowej
z wodzirejem problem zatem
trzeba im pogadać z bratem
konferansjer dzisiaj w cenie
więc poszuka się w terenie
i postraszy choćby katem
będzie śmiech i koni rżenie
III
sznyt i rozmach jak u szejka
gospodarka z posad ruszy
w kolegiacie fest kolejka
ludzie modlą się w alejkach
już się robi w całym mieście
ćwikła z chrzanem kapłon w cieście
wyśmienitych dań ze dwieście
cały świat położy uszy
rolnik masarz i parobek
mogą liczyć na zarobek
każdy zeżre ile zdoła
resztki zaś z pańskiego stoła
będą dla proletariuszy
zatem w drogę nikt nie woła
IV
w belwederze księży mrowie
ksiądz kapelan cały w nerwach
po pałacu z krzykiem lata
wszystko jest na jego głowie
wszędzie ostre pogotowie
będzie klapa szef się dowie
zbędna praca na nic werwa
czort zagnieździł się konserwach
marnie skończy w jakimś rowie
już po balu koniec świata
lecz od czego pomyślunek
siadł pomyślał jest ratunek
dobry boże taka skucha
trzeba nam świętego ducha
i tak trzymać ten kierunek
V
a przedsięwzięć lista długa
egzorcyzmy okadzanie
jedna msza a potem druga
najważniejsza przed śniadaniem
takie jest pierwszego zdanie
co tam zdanie wręcz zadanie
diabeł szanse ma niewielkie
tak zrobimy dobry panie
tu kropelka tam kropelkę
że mu dotąd nie obrzydło
podejmiemy wszelkie środki
spowiedź msza mój jezu słodki
raz kadzidło dwa kropidło
i na koniec znów kadziło
raz a dobrze nie półśrodki
VI
władza honor zatem cnota
banki już szykują wota
zapas wody też w cysternach
życie święte a więc co tam
ordynariat na manewrach
pod bagdadem czy w kabulu
już przećwiczył to do bólu
choćby zjedli stare flaki
uchronimy ich od sraki
już czar działa wokół pryska
nie ma chleba są igrzyska
choć niewdzięczni ludzie zrzędzą
zabaluje bida z nędzą
będą jadły sobie z pyska
część druga
VII
przed pałacem wykładzina
niczym piekło purpurowa
idzie po niej i się zgina
jedna druga trzecia głowa
niczym jak pradawny wąż
żona z mężem stanu mąż
wokół zaś gawiedzi szpaler
środkiem sunie nasz kawaler
chińskie ognie
długie spodnie
serpentyna
wznosi ręce w pas się gnie
błyszczą flesze kłania się
urok gala tęga mina
pełny sukces to się wie
a spowiednik drepcze zboku
dotrzymuje raźno kroku
VIII
wtem coś krzyczy chłop do chłopa
rany julek episkopat
wystrojeni w róże w fiołki
opuszczają swe osiołki
gawiedź piszczy klaszcze wrzeszczy
powiewają barwne kiecki
kordon pęka szpaler trzeszczy
a tam ordnung wprost niemiecki
więc i lud na widok krzyża
kornie klęka głowy zniża
cisza wokół cichną sprzeczki
wraca spokój wraca ład
klęczy już co martwy padł
ktoś z gawiedzi krzyczy cud
kościół z nami a nim lud
episkopat czemuś rad
rząd z wrażenia omal siadł
ledwo kryje się z swą złością
raz z podziwem raz z zazdrością
naród z ręki wprost im jadł
IX
w środku sali szwedzki stół
bażant gąska baran wół
prosiak z jabłkiem tłusta kaczka
pasztet comber ze szaraczka
w sosie własnym i w buraczkach
zaczął pierwszy niemal z sensem
wita gości
zgrabnie prosi o dyspensę
sprawdza listę obecności
liczy czyta wzrok przeciera
to się zatnie to pomyli
nagle krzyczy żeż cholera
tamten przybył ci przybyli
uśmiech znika z jego twarzy
coooo nie przybyć się odważył
czuł to w kościach czuł od rana
to obraza jaśnie pana
dawać mi tu szefa straży
X
szef w podrygach drży jak struna
taki burdel to nie u nas
pułk rządowy do roboty
i w powietrze samoloty
świat już inny będzie po tym
w służbach tajnych pogotowie
mam już dosyć tej hołoty
bez honoru żadnej cnoty
i najdalej do obiadu
dowieść mi tu resztę dziadów
martwych żywych furda zdrowie
gonić łapać zapakować
o trudnościach nie meldować
XI
prężą się więc siły zbrojne
miał być bal a mamy wojnę
poszły w pole siły zgrane
ministranci z kapelanem
przeszli linię maginota
moczą nogi tam sekwanie
już w niewoli ale co tam
władze znowu na wygnanie
niech się każdy z nami liczy
polak więcej nie zamilczy
zawsze ma ostatnie zdanie
choćby naród poległ za nie
XII
w końcu o to ciągle chodzi
by świętować coś obchodzić
rok mozarta pańską mękę
niezliczonych klęsk korowód
to powstanie to wojenkę
zawsze znajdzie się tu powód
więc obchody takie siakie
nie da się ich obejść smakiem
a gdy chwila jest dziejowa
trzeba wyzwać opluć grozić
potem się za plecy schować
wreszcie w aureoli chodzić
bez znaczenia triumf czy klapa
smak zwycięstwa klęski smak
bo w polakach
taaaaaaaaki zapał
a co z polską będzie bal
po nas nikt nie będzie płakał
tak czy tak czy tak czy siak
tyle trudu sensu brak