Maj z Październikiem
Dodane przez 1983 dnia 14.01.2019 14:16
W spokojnej kawiarni na obrzeżach rynku
Usiadłem przed kropką i po przecinku
Jestem tu sam i nie będę rozmawiał
Nie będzie już zdrady pod konarami kasztana
Jest rok tysiące dziewięćset pięćdziesiąt trzy
Radość i łzy ktoś ze zmęczenia drży
Najpierw piękne słońce i pochód przez miasto
Potem chłodny deszcz kiedy dzień traci jasność.
Do dziś nie wiem na zasadzie jakiej chemii
Te dwa dni się przecięły choć trudniejsze związki już widzieli
Wszystko co potem to tylko następstwa
Naznaczone piętnem czasu ludzi i miejsca
Wiem że to co pamiętam to jedynie połowa
Dlatego nie chcę już ani sądzić ani żałować
Blaski i cienie mogą dać piękne cierpienie
Ale z nim i bez niego już nic nie zmienię
Za dziecięce zdanie dostałem po głowie
A ja tylko widziałem plączącą się nogę
Podczas podróży do serca Europy
Byliśmy sami w górach łapiąc tropy
Słoneczna pogoda dała mi kilka obietnic
Które prędzej czy później musiałem sam spełnić
Kiedy kluczy zamiast wprost dać rozwiązanie
Tracę cierpliwość i wolę zachmurzenie umiarkowane.
Może październik nie był gotowy na obfite opady
Na śniegu stawiając głównie swoje ślady
Rzeka była wtedy wszędzie rwąca
Jak odpocząć od słońca? Może się wykąpać?
Trudno jest dotrzymać przyrzeczenia
Gdy z samego słońca nie ma pożywienia
Można dawać światło gdzie kończy się tunel
I może im dłuższy tym bardziej hartuje
Jeśli nie czynię krzywdy i nie wpadam w obłęd
Nie będę winił i sam wózek popchnę
Las naszych ról jest tajemniczy i gęsty
Nie wiem kiedy wejdę w rolę powodu pretensji.