Stąd się właśnie biorą (tribble)
Dodane przez pan_ruina dnia 11.12.2018 21:06
- Hej!
Bardziej poczułem niż usłyszałem szept zza pleców, przy narożnej kamienicy w Red Light District,
obok szklanej witryny z dwiema roznegliżowanymi azjatyckimi prostytutkami. Odwróciłem się.
- Chcesz czegoś spróbować?
Pytanie zadał brodaty kurdupel ubrany w zielony surdut, zielony cylinder i trzewiki z klamerkami.
Skąd?... Pamięć przerwała swoje zajęcia i grzecznie podała na tacy stosowne wspomnie - Leprechaun, no przecież!
Zerknąłem na pobliski coffeeshop, skąd dolatywał zapach palonego haszyszu. Zielony złowił moje spojrzenie.
- Ee... no co ty, przecież jeszcze tam nie byłeś. Ale nie idź. Mam bracie coś lepszego, znacznie lepszego.
- Hm, sam nie wiem... - burknąłem, na wszelki wypadek raczej do siebie.
Uśmiechnął się w odpowiedzi szeroko. Wyciągnął z jutowego worka garnczek. W środku błysnął złoty pył.
Odsypał na dekielek dwie szczypty, plastikową kartą wyczarowaną z powietrza rozdzielił na cztery ścieżki.
W palcach pojawił mu się banknot zwinięty w rulonik. Wciągnął połowę oddając mi resztę.
A co tam, wziąłem również, na dwa razy.
Zaswędziało u nasady nosa. Gorzkie. Przez twarz przeszła fala gorąca i zimna. Dookoła zrobiło się czerwono,
czerwienią czerwieńszą niż latarnie. Gdy powoli mrugnąłem, przeszła w pomarańcz, by za chwilę, coraz łagodniej,
coraz płynniej zmienić się w żółcienie.
Żółty ustąpił zieleni, dalej przeszło na niebieskość, granat i fiolety.
- I jak? - zapytał karzeł.
- Dziwnie. Kolorowo. - Barwy dalej falowały. Chyba mówiłem trochę niewyraźnie.
- Zawsze tak jest, gdy znajdujesz się na początku. - Uśmiech Leprechauna nic nie stracił z mocy.
- Na początku czego?
- A jak ci się zdaje?
Koledzy mi nie wierzą. Mówią, że żenię kit, że to fizyka i takie tam. A przecież miałem jeszcze trochę tego pyłu przy sobie.
Niosłem go przez cały Amsterdam, tylko gdzieś... tego... gdzieś mi zginął.
Pamięć, indagowana na tę okoliczność patrzyła sobie w bok i pogwizdywała znacząco pod nosem.
Potem też zaczęła coś o zjawisku optycznym wynikającym z rozczepienia światła wewnątrz kropli wody,
ale kazałem jej się zamknąć.