Odyseja
Dodane przez Wild_child dnia 07.09.2007 19:28
Przebyłem odległe krainy.
Przebyłem stepy myśli
i dzikie pustkowia serca.
Przekroczyłem barierę czasu.
Odkryłem stany psychiczne
przeznaczone tylko dla umarłych
bądź szaleńców.
Nieraz wyzywałem Boga.
Bezskutecznie.
Jakoby był posągiem głuchym.
Za dnia chowałem twarz
w obawie przed judaszowymi promieniami.
Po zmierzchu,
jako dziecko powracałem do Matki Nocy.
Wtenczas, nie przestawałem patrzeć w niebo.
Poszukiwałem gwiazdy.
Jedynej
mojej
Gwiazdy.
Tej widocznej tylko dla mych zmęczonych ocząt.
Bezowocne poszukiwania doprowadzały mnie
na pokład,
tonącej już łodzi.
Gdy pełen zwątpienia rzuciłem nocnemu sklepieniu spojrzenie,
dostrzegłem Ją!
Chciałem biec,
skoczyć,
polecieć,
by znaleźć się jak najbliżej.
Wtem ona zaczęła się oddalać.
Odpływała powoli świecąc swym nieposkromionym blaskiem.
Byłem przerażony.
Straciłem przytomność,
tonąc w małej studni tęsknoty.
Będąc tam samotnie na dachu
Płakałem.
Wówczas objawił mi się Anioł.
Dotknąwszy mego czoła powiedział:
"Twej podróży nadszedł kres,
nadszedł czas powrócić do domu.
Księżyc chce was widzieć"
Nas?
O cóż mu chodziło?
"Ciebie i twoją Gwiazdę"
Wtórnie zamknąłem oczy,
by narodzić się na nowo w swoim śnie.
Porwawszy głębicę nocy
Wzbiłem się
Na skrzydłach marzeń,
By powrócić do domu.
Matko, oczekuj mnie po zmierzchu.
Już jestem tak blisko.
Padam na kolana.
Nie boję się już
delirycznych koszmarów.
Zasypiam,
w cieple mojej gwiazdy.
Gdy się obudzę,
to powitam srebrzystobiały
księżyc
Moja Odyseja chyba się kończy.
Zasiadam przy domowym ognisku.
Na jak długo???