Bajka o Czerwonym Kapturku (wersja prawdziwa)
Dodane przez Szara myszka dnia 29.10.2018 16:23
Przed wielu laty, we wsi Dół Mały,
w uroczym domku z pięknym tarasem,
matka i córka razem mieszkały,
zaś babcia tych pań w domku pod lasem.

Babunia była ciutkę schorzała.
Kiedy choroby ją dopadały,
wnuczka z lekami ją odwiedzała
i zanosiła jej wiktuały.

Już nikt nie pomni jak zwano córkę:
niepamięć skryła imię, nazwisko,
a że nosiła krasny kapturek,
to ten kapturek dał jej przezwisko.

W lesie, podobno, żył wielki basior
(tak zapisano w wiejskiej kronice).
Lubił czasami pod dębem zasiąść
i na śniadanie schrupać dziewicę.

Pewnego ranka Kapturek z koszem
w kapturku, którym zdobił jej głowę,
po raz kolejny do babci poszedł
by zanieść pyszne ciasto drożdżowe,

chlebek, owoce, jakieś serdelki,
świeże warzywa, jeszcze do tego
słoik bigosu, całkiem niewielki
i flachę wina porzeczkowego.

Chociaż poranna to była pora,
gdy szła z koszykiem wiejską ulicą,
miała bidulka mega cykora,
bowiem niestety była dziewicą.

W końcu do lasu doszła ciemnego,
choć jej ciążyło dziewictwa brzemię.
Spotkała jednak tam leśniczego
i powiedziała mu o problemie.

Siedli na trawie pod wielkim wiązem,
Zjedli, wypili flaszeczkę wina,
potem leśniczy problem rozwiązał,
czym uszczęśliwił wielce dziewczynę.

Całą noc razem spędzili w lesie.
Przyszła do domu dopiero z rana,
z kacem, wymięta (jak plotka niesie)
i na dodatek skonsumowana.

W głowie zrodziła się myśl dziewczęciu,
by wszystkim sprzedać bajeczkę barwną:
- Wilk mnie chciał zeżreć, lecz po połknięciu,
wypluł, bo stwierdził, żem jest niestrawną.

Babcię też połknął ten wilk bez taktu,
dlatego moja mamusiu, myślę,
że nie pamięta owego faktu,
bo pomieszało to jej w umyśle.

Dość wiarygodna dziewczyna była,
gdyż odstawiła niezły teatrzyk.
A babcia? Wielce się obraziła
i do tej pory wciąż wilkiem patrzy...