Dla A. (Cyrk)
Dodane przez AnnaAgata dnia 09.10.2018 08:59
Anulko, Anulko - mówił do mnie ojciec,
ale tylko w niedzielę, kiedy pachniał wodą jucht
lub przemysławką intensywniej niż pelargonie w oknach.
Pastował czerwone buciki do kościoła
i do cyrku. Bałam się powiedzieć,
że nie cierpię cyrku, bałam się zaglądać w oczy koniom,
klaunom, a najbardziej przerażały szpary
w drewnianej podłodze między rzędami krzeseł
i że cyrkowy namiot zdmuchnie wiatr.
Zachowujesz się jak paniątko - mówił ojciec.
Kupował bilety najbliżej areny, gdzie piach parował
zwierzęcym moczem. Jego koszula ciemniała na plecach,
kiedy wręcz tężał cały - obserwując dziewczyny
fruwające pod kopułą. Miałam lepkie ręce od waty
cukrowej, konie rżały, bat śmigał szybciej niż szminka
klauna spływała z ust, bardziej czerwona od pelargonii,
bardziej czerwona od bucików, które pokrywał pył
spod kopyt galopujących koni. Zaglądały mi w oczy co okrążenie.