Konsensualny koniec świata
Dodane przez Wierszopis dnia 20.05.2018 19:16

Nie przychodzi już na naszą ławkę
.

W obliczu pożegnań wszystkie uporządkowania
stają się obłędem.
Szeptem liczymy sekundy dzielące
czas na uśrednienia.

Trzy:

Z perfidnym uśmieszkiem spoglądam
w oczy szatana:
przepraszam, ale nie ma pan nic
do zaoferowania.


Może jednak.

Dwa:

Piekło zamarzło, jak zawsze
w okresie zimowym. Do diabła,
już nie umiem jeździć na łyżwach.

A podobno się nie zapomina.

Jeden:

Jasne, uklęknę.
Nadzieja umiera ostatnia, głupia,
mimo wszystko matka.


Oraz pozostałe eufemizmy, półprawdy,
ćwierćsłówka.
Już można rzucać świnie
przed wieprze.

I jeszcze:

Zero.