Oko za oko - barszcz za barszcz
Dodane przez Pavlokox dnia 21.02.2018 06:06
Co rok w połowie wakacji jeździłem na wieś.
Tam mogłem odpocząć, tam mogłem dobrze pojeść.
Lecz różne rzeczy działy się na tym zaścianku,
Gdzie długie języki miały baby na ganku.
Raz wybrałem się z kolegami na łąkę,
Po drodze zagryzając sobie chleba kromkę.
Nad rzeką, Tomek zaczął się bardzo wymądrzać.
Zawsze myślał, że może nami rozporządzać.
Teraz gadał coś o jakimś parzącym barszczu.
Wskazał rośliny w oddali r11; kilka chwil marszu.
Ruszyliśmy w tamtą stronę, sam nie wiem po co.
Nudziliśmy się i było bardzo gorąco.
Kilka kroków za Tomkiem kombinowaliśmy.
Zrobić sobie z niego żart potrzebowaliśmy.
Rośliny były aż dwa razy od nas wyższe.
Pogrupowały się one w gromady liczne.
Tomek wziął suwmiarkę. Począł łodygi mierzyć.
Po tym co uczyniliśmy przestał nam wierzyć.
Wzięliśmy go od tyłu i w gąszcz wepchnęliśmy.
Przygwoździliśmy widłami i się śmialiśmy.
Tomek krzyczał i płakał. Trwało to minutę.
Zsunęły mu się spodnie odsłaniając dupę.
Nim uciekł przytrzymaliśmy go chwilę jeszcze.
Gdy wiał widać było jak miotały nim dreszcze.
Poleciał do domu, usiedliśmy przy piwie.
"Po tych wrażeniach włosy zrobią mu się siwe!"
Razem z Zenkiem i Jędrkiem sobie żartowałem.
Z nimi też po południu do wsi wracałem.
Po drodze wzięło nas na wyrzuty sumienia.
Powinniśmy przeprosić za swe przewinienia.
Jeszcze pijani trafiliśmy pod dom Tomka.
Wtem wyszedł jego ojciec z kawałkiem postronka.
Wyglądał na gniewnego i zatroskanego.
Zza domu wyszli też postawni bracia jego.
Zamiast uciekać spytałem, czy jest kolega.
"Nie ma Tomka. Żony też - po znachorach biega."
I nim zdołaliśmy te fakty pokojarzyć
Silne uściski mężczyzn zaczęły nas parzyć.
Zabrali nas chyżo pod ścianę za stodołą.
"Czy wiecie jak naszego Tomka rany bolą?!
Już wam pokażemy. Kto z was jest teraz hardy?!"
Rzekł jeden brat nie opuszczając przy tym gardy.
"No który?!" Koledzy wypchnęli mnie z szeregu.
Dostałem pięścią w twarz. Przewróciłem się w biegu.
Po Zenka i Jędrka bracia ruszyli później.
Gdy ocknąłem się, w pasie miałem jakoś luźniej.
Stałem związany w kółku razem z kolegami.
Każdy był bez spodni i świecił półdupkami.
Napisano: "Oprawcy będą ofiarami"
Stało się: zbliżano się do nas z rzemieniami.
Patrzyli na nas znajomi i rodzina.
A więc barszcz był prawdą. To wszystko nasza wina.
Wojskowe pasy zaczęły chlastać pośladki,
Czemu towarzyszyły nasze głośne wrzaski.
Nie był to jednak koniec naszej srogiej kary.
Po dziś dzień śnią mi się związane z tym koszmary.
Rodzina Tomka w strażackich kombinezonach
Przywlokła wielkie barszcze rosnące na polach.
Rozebrali nas do naga już całkowicie,
Rozpoczęli łodygami po plecach bicie.
Barszczowymi liśćmi nas też wysmarowali.
Nie bolało to, a i tak żeśmy płakali.
Wystawili nas później na plac w pełnym słońcu,
Gdzie zdychaliśmy do zmierzchu w bólu i gorącu.
Wiele godzin trwał ten bolesny lincz ludowy.
Później czekał nas miesięczny areszt domowy.
Nie zgłoszono milicji naszego wybryku,
Ale nie obyło się bez skóry przeszczepu.
Pokryły nas liczne blizny po oparzeniach.
Nie zapomnimy nigdy o tychże wrażeniach.
Więc czymże jest zatem ta przeklęta roślina,
Która tak bardzo wiele bólu nam sprawiła?
Podjęliśmy studia biologiczno-chemiczne,
By w przyszłości likwidować te rośliny liczne.
Czy coś z tego nam wyjdzie? Jeszcze nie wiadomo,
Acz solidnie nas w tamten wieczór oćwiczono.