Warkocze
Dodane przez koma17 dnia 06.04.2017 23:46

Weź jajek, ile masz, cukru, ile możesz.
Syp mąki, ile chcesz, a masła nie żałuj.
Kwaterka mleka wystarczy.
Dziesiątka drożdży w sam raz.

Marianna w koronie z warkocza
w każdą sobotę rozpalała w piecu,
by upiec chleb i dzieciakom
drożdżowy placek z kruszonką.

Mieszaj w jedną stronę, mówiła,
bo ciasto ogłupieje. Drewniana kopyść
stukała o miskę równo z sercem.
Drożdże potrzebują powietrza.

A ciasto ciepła. Otulone betami rosło
szybko jak długonoga dziewczyna.
Starały się obydwie. Matka i córka.
Mączny pył bielił jednej włosy,

drugiej wypełniał bruzdy na czole.
Ich dłońmi zagniatam kruszonkę. Teraz
ciasto na blachę i do piekarnika.
Trzeba czekać. Kolejny raz. Marianno,

jeszcze chwila, nie płacz malutka.
Już się rumieni. Nauczysz się poznawać,
kiedy ciasto ma dosyć. Gorącego i tak
nie można. Zaplotę ci koronę z warkoczyków.