NARRACJA
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00



Próbowaliśmy kochać się

pod rozłożystym kasztanem

nieopodal restauracji.

Wstążki, rozjarzone okna,

goście weselni podskakujący

w rytm jednostajnych melodii

po udekorowanej girlandami sali.

Deszcz padał i trawa robiła się

coraz bardziej śliska.

Kasztan rósł na wzgórzu.

Rano klozetowy zbierał butelki

rozrzucone po polu w nocy,

zaglądał w uśpione luki.

Ona zdejmowała bransoletki,

potem sweter z czarnej włóczki -

słyszałem tupot jej bosych stóp

po deskach pomostu,

odgłos rozgarnianej rękoma wody.

Mgła biła znad uśpionego kanału,

niewiele było widać.

Czy łączy nas coś jeszcze,

siedzących teraz po dwóch stronach ławy

w zatłoczonym pubie?

Cyganie grają w kacie sali,

młody yuppie tańczy po zdjęciu marynarki

z dwiema podstarzałymi mewkami.

Nawet nie słyszymy się dobrze,

bardziej niż na konwersację

zdani na ruchy głowami.

Jest lato, dzień nie chce się skończyć.

Koniak był wyśmienity, naprawdę?

W barze, po przeciwnej stronie mostu?

Gotowaliśmy raki w kotle na pranie?

Nie pamiętam - ani raków, ani mostu.

Zwijanie wilgotnych żagli,

powrót na bagażach w zatrzaśniętej toalecie,

z kredytowym biletem w dłoni - i owszem.

Pośpiech czterech przesiadek,

ociekające wodą perony.