O nauce pisania
Dodane przez Milianna dnia 12.02.2017 07:41
Napisałam o ojcu. Kto¶ kazał wyrzucić do kosza.
Krzyczał, że za dużo rekwizytów, sprzeczno¶ci.
Głupia, pokasowałam ważne dla mnie słowa.
Ojciec pochodził ze Lwowa. Zaczynał dzień o ¶wicie,
¶piewem chwalił Boga.
Często pyskowałam, wpadał w furię - rzucał
popielniczk± z ciężkiego szkła, a potem żałował.
Lubił wypić, przekl±ć i był dusz± towarzystwa;
czytał Mickiewicza (mówili¶my - Adasia), Sta¶ka Grzesiuka.
Pamiętał jak bolał brzuch, gdy był dzieckiem,
dlatego w naszym domu zawsze zapas m±ki, oleju,
cukru i konserw. Chleb, je¶li upadł,
delikatnie podnosił, nabożnie całował.
Przychodzili go¶cie,
wtedy stawiał mnie na taborecie, z dum±
¶piewałam piosenki, recytowałam wiersze.
Kiedy odchodził trzymałam go za rękę. Złagodniał
i za najdrobniejsz± pomoc dziękował.
Wolałabym, żeby rzucił popielniczk±,
a on po cichu (nie po swojemu) przepraszał:
Wybacz córciu. Życie tak szybko upłynęło, jak jeden dzień.
Córciu... ja wiem, że za dużo w±tków, sprzeczno¶ci,
ale... pisz. Pisz dziecko, o miło¶ci.