Epitafium kałuży
Dodane przez kapitalny dnia 04.02.2017 06:38
Ciągle pamiętam drewniane karabiny i te dni,
kiedy granicę wszechświata wyznaczał skraj lasu.
Nie istniał wtedy żaden Wielki wybuch,
ani fizyka kwantowa teorii super strun.
Niezliczone ilości wielowymiarowych wszechświatów
były bez znaczenia, jak bez znaczenia są te wszystkie próby
rzucania samym sobą o własne doświadczenie.
Świat był jeden, niepodzielny i dobry.
Dziś, tak jak wtedy, w kałużach umiera deszcz
przyłapany bladym świtem i twarz odbita
i świadomość czasu, który tak jak ziemia
potrzebuje mogił do życia.