Ich bin ein Berliner
Dodane przez MUTZ dnia 09.11.2016 22:57
Nasze samochody nazywają pogardliwie "mydelniczkami"
Nasze czołgi i samoloty również mają plastikowe kadłuby i obudowy. Dzisiaj, w świecie wolności - wolności, prawa, prawdy i sprawiedliwości, wszyscy jesteśmy Berlińczykami
Wszyscy wolni ludzie są Berlińczykami... Trzy lata później,
Albright mówi to samo na ulicach Sarajewa...
Prawda, Wolność, Sprawiedliwość to tylko wymysły - slogany, które chętnie skanduje tłum. Jutro, gdy się obudzę, zażądam jajka na twardo. Gdy rano wzejdzie słońce, co raczej jest pewne, być może dostanę swoje jajko. Oni nie dostaną ani prawdy ani wolności, ani sprawiedliwości - na próżno wznoszą pochodnie i skandują słowa, których nie rozumieją - Dlaczego trzymacie w górze omdlałe ręce?! Dlaczego nie zaczynacie klaskać?! - POCHODNIE W DÓŁ!
Podłóżcie ogień - nie marnujcie ognia!
Jezus mówił to samo: "Przyszedłem na świat, żeby rzucić ogień.", dodając zaraz: "O, jakbym chciał, żeby już zapłonął!" Czy wy nie chcecie tego samego - ognia, który płonie i nie gaśnie!? Na wzgórzach, jadąc wzdłuż autostrady, widziałem płonące krzyże i chmury, przesiąknięte krwią, pędzące na północ
Kilka lat temu, przejazdem, zatrzymałem się na przedmieściach Ammanu. W hotelu, kapiącym orientalnym bogactwem, w każdej windzie znajdował się odziany w liberię portier lub tragarz. Jeżeli człowiek nie miał walizki, otwierał drzwi. Jeżeli miał, otwierał drzwi i wnosił ją do środka. Przez całą noc patrzyłem w okno. Bałem się wyjść na ulicę. Na ulicach biegali Żydzi, Arabowie, paru Kurdów. Byli też Ormianie
i Grecy. Jak to możliwe, że byłem w stanie rozpoznać narodowość biegających po ulicach ludzi? Biegali szybko i chowali się za węgłami domów. Domy były zburzone. Betonowe klocki z czarnymi otworami okien Wokół, prócz odgłosów kroków, słychać było krzyki - ludzie krzyczeli po arabsku, kurdyjsku, ormiańsku, grecku i hebrajsku głosy mieszały się ze sobą - wracały - zanikały - ginęły - wracały niespodziewanie
z podwójną siła... Pomyślałem, że unoszą się w czasie jak wielkie sterowce, wypełnione wodorem lub helem, przebijają się przez cumulusy, zniekształcone trafiają do czarnych skrzynek, stamtąd do ładowni pod pokładem, i znów lądują w morzu - pogrążając się
w ciemności i ciszy... Słyszę te same zdania i słowa... Widzę ludzi naciągających na palce te same rękawiczki
"Będziemy wydobywać ciała." Możecie odwrócić wzrok od ekranu. Śmierć przychodzi powoli...
O c z y  c a ł e g o  ś w i a t a  z w r ó c o n e  s ą  n a   A m e r y k ę . . . Ś W I A T  
W S T R Z Y M A Ł  O D D E C H - znów powtarzasz
ten sam wyświechtany slogan, jak mi przykro, że nie pojedziesz do Waszyngtonu, rano czeka na nas kilku gości, trzeba im zadać kilka pytań: co zrobić, żeby naleśnik był puchaty? kot jednocześnie żywy i martwy? czy wojna kwarków może nam zagrozić? Zza szyby, łypie na ciebie Putin, przyjaciel Trumpa, i puka
w szybę. Nie, to nie może być On. Przecież, mieliśmy mówić o parzeniu kawy... Putin to doskonały barista, poławiacz pereł i zatopionych na dnie morza antycznych skorup. Trump śmieje się i prosi, żeby powtórzył sztuczkę: K a k  t y  s k a z a ł :  p l o n k - p l u m? Za jednym zanurzeniem, wyciąga i podnosi wysoko dwie nieuszkodzone antyczne wazy. Wojny oligarchów to najbrudniejsze z wojen. Choć
z drugiej strony, po co oligarchom wojny, skoro rozdają złote rolexy z kieszeni jak emememsy lub gumy do żucia w haloweenowy wieczór? "Jakiego figla spłata nam dziś aura?", zastanawia się brytyjski premier, spacerując oddalonymi od pałacu o dosłownie
kilka minut ogrodami. Patrzy w niebo i wyciąga przed siebie grzbiet dłoni - odwraca... Kropla krwi rozszerza się w środku jakby dłoń była bibułą. "Niezły trick!" krzyczą wszyscy. "Trick or treat!" - "Trick or treat!" - "Trick or treat!" - "Wszyscy, którzy mnie nie wybrali,
niech idą do diabła i tam szukają pociechy!", krzyczy Trump. Trump mieszka w klimatyzowanym, wyposażonym w WiFi i ciepłą wodę, schronie.
T R Y U M F  T R U M P A  P O G R Ą Ż Y  E U R O P Ę  krzyczą gazety. Gdy odwrócisz od nas oczy, zginiemy... Trump uśmiecha się: "Będę się za was modlił, za was wszystkich, którzy mnie nie wybraliście." Puszcza oko do Putina: "Z diabłem to był żart." Putin odpowiada uśmiechem. Objęci czule, na tle dwugłowego orła, pozują do zdjęcia. "U nas, w Rosji, ludzie z butelek uczą się historii, nie muszą czytać książek" Putin dotyka każdej flaszki i wymienia nazwisko. "Czy Mac Donald do każdego zestawu mógłby serwować sznapsa?" Trump jak zwykle rozbawiony. Nie wiadomo, czy ilością flaszek czy pytaniem . "Trick or treat!" - "Trick or treat!" - "Trick or treat!"