* * *
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00



Ulice, uliczki. Popołudnie takie,

że wyciąga ludzi z bram.

Kupiłem bilet powrotny, gazetę

i gumę do żucia dla zabicia

Jej natrętnego smaku w ustach.



Słońce dziś tak nieostre -

aż dziw - przenika skórę.

A przecież. Poza tym strzępy chmur,

dekatyzowany błękit w ruchu.

Jakaś kobieta stanęła obok i stoi,



mówi coś do siebie szybko,

jakby obawiając się, że zapomni.

Tymczasem tramwaju cały czas

nie ma, tylko powietrze gęste

jak wata otacza nas szczelniej.