LIPIEC
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00
powiedzmy szesnasta. W pół-
-przymkniętym oku to zbliża się,
to oddala. Biegnie w dół stromym zboczem,
za którym zgrzyta tramwaj.
Dawniej plułem stąd pestkami
w przejeżdżające pociągi. Teraz
ruch powiek: but ze złamanym obcasem,
jak fioletowy jamnik, ociera się
o twarz. (Trochę chłodno,
szarość przekrada się w błękit).
Za plecami niebezpieczna perspektywa
odpływu. Rośnie.
Nie chce się. Jestem,
więc?