Odbudowując mur
Dodane przez Milianna dnia 17.09.2016 21:40
Płakałaś. Tak się płaci za twarz bez makijażu, za kolory,
fluorescencyjną ostrość obrazu.
Pochodzący od małpy udowodnił bez wysiłku,
że ja, moje, ze mną, dla mnie to podstawa, wpisana
w zamknięty obieg. Przypomniał jak wygląda zero.
Znowu płakałaś. Do ścian, do szyb pancernych, kamieni,
które pazurami udało się wyrwać z muru. Odkryłaś,
że zwykły polny kamień ma serce. Nie zmienia struktury,
ciężaru, barwy. Na nim można odpocząć. Jest niezmienny, twardy.
Głośno płakałaś. Uciekaj. Uciekaj od pełznących, obślizłych
oddechów. Igieł wbijanych z rozkoszą, fałszywych
poklepywań i powierzchownych uśmiechów.
Broń się. Broń. Kamienie układaj z powrotem wysoko.
Bez pozostawiania prześwitów, wolnych przestrzeni.
Doskonale. Co ci jest? Ach tak, pod murem rzygasz.
Dobrze. Niech żółć we wnętrznościach nie zalega.
Jeszcze walnij pięścią w stół, poprzeklinaj. Krzycz. To nic,
że krzyk niczego nie zmieni. Ukryj się. Ukryj za murem, łzy
przytul do kamieni.