odsłona środkowa
Dodane przez ellena dnia 07.08.2007 20:52
ona zawsze jest między, zawsze w szczelinach
jakby lód, który łamaliśmy, rozchylał się jak uda,
wciągał ją, zakleszczał w sobie. Dawniej,
kiedy budowaliśmy nasze światy, mogłem rzucać się
na ratunek. Wtedy jeszcze wołała, gryzła
wargi jak mała dziewczynka, żeby nie płakać,
wyciągałem ją mokrą, naznaczoną palcami
topielców, sine kreski na łydkach, rozorane plecy,
wczepiała się we mnie, jakbym był słupem ze stali,
oknem, przez które nie widać ich twarzy.
Zasypywaliśmy rany ziemią i kochaliśmy się na ciągle
świeżych. Później światy zajęły całe pokoje. Więc:
drętwieją mi ręce. Jest zimno, coraz ciemniej. Za godzinę
zamknie się nad nią lód.