Nigdy się nie poddawaj?
Dodane przez kkb dnia 26.05.2016 09:10
Lubiłem.
Smak pustyni osiadający na suchych, popękanych wargach.
Zimny pot płynący po plecach gdy wzywałem Pana.
Nawet zawężone pole widzenia, rany i złamania,
były mi bliskie.
Zdobyłem w Twoim imieniu Królowo Niceę, Antiochię, Ma´aratat an-Numen
i przynoszę skarby miasta Syna.
Kruszyłem mury swoją wolą a wiarą ścinałem niepokornych,
równie uparcie jak teraz gdy zbliżam się do Ciebie.
Lubiłem też tęsknotę i mój biały płaszcz.
W lodowate noce marzłem po coś.
Nie zważając na kpinę towarzyszy ,
chełpiłem się myślą, że Ty też
w ciepłej komnacie i wygodnym łożu cierpisz.
Zmęczony jestem ciągłą walką i niekończącym się marszem,
Mimo to nie zdejmę z ramion siebie, nie odpuszczę.
Ubrudzę go jeszcze raz, ale za nic nie zhańbię słabością!
Boisz się? Już wiesz po co przyszedłem.
Tak, usłyszałem drwiny, tym razem z Twoich ust.
Wołaj straże. Nie zdążą.
Coraz cieplejsza dłoń, coraz głębiej wsuwa w kruche ciało twardą stal.
Ciepło czerwieni , wyciekającego życia to znak rychłego chłodu dla nas obojga, na zawsze.
Jak w przysiędze.