Podróże: Rzymska kolacja u baronowej Solari
Dodane przez Janusz Gierucki dnia 15.05.2016 01:00
Pamiętam, że kwiaty kupowałem
w kwiaciarni na rogu.
Przy ulicy Non lo so.
Dziwny bukiet
który nie składał się róż.
Zrobiony z gracją i wdziękiem.
pomyślałem wtedy, że chiałbym
mięć tych bukietów naręcze
abym rozdawać je mógł -
każdej przechodzącej kobiecie
dla ich przelotnej pamięci
wiedząc, że nie spotkam ich więcej
w świecie rozwidlających się dróg.
Baronowa Solari
mieszkała na wzgórzu
w willi o której miałem
całkiem inne wyobrażenie
zanim ją ujrzałem.
Nic z tradycji patrycjuszy
nie znalazłem we wnętrzu.
Kilka bibelotów
portret i stół -
macicą inkrustowany.
Major domus
świetności epoki.
Dwoje dziewcząt z Argentyny
do stołu nakrywało.
W ich gardłowym hiszpańskim
nie odnalazłem nic
z tragedii Cervantesa
dźwięków Carpentiera
i wyobraźni Marqueza
tego klimatu magicznego
który tak w nich odkryć
pragnąłem -
jak dawno zapomnianą krainę
najczystszego powietrza..
Poruszaliśmy się więc ostrożnie
na krawędzi aktualnych wydarzeń
(zakłócanych przez śmiech Veroniki
dochodzący z kuchni).
Na szczęście obyło się bez tanga
bez yerba mate
i gauchos - krzykliwych
mimowolnych świadków wielkiego pustkowia.
Pamiętam, że nazwisko Borges'a
połączyło nas na krótką chwilę.
Lecz nie trwało to dłużej
niż sekundę.
Kolacja upłynęła wśród
naprędce sporządzonych sosów
sałatek, chleba i wina -
które potrawom i słowom
nadaje inny wymiar
niwelując banał
okazjonalnej rozmowy.
Rozmawialiśmy po polsku
włosku i hiszpańsku.
Konstatując, że z czasem
tworzy się wokół tego
biesiadnego stołu
nasza prywatna wieża Babel
w miarę wina -
począłem zaczytywać się
w mimice twarzy
gestach i uśmiechach
tych czterech rożnych kobiet
i zanurzając się w tej narracji
próbowałem odnaleźć
zapomniany styl
wykwintnej konwersacji..
Przenosząc to wrażenie
dalej , na odpoczynek
na czas po kolacji -
kiedy połączyło nas
baronowej Solari łoże
(szerokie, bez baldachimu
i rzeźbionych kolumn).
W taki przelotny klub towarzyski
czterech kobiet i mężczyzny.
W grupowy portret samotności.