T. S. Eliot - Animula - by PNZeT
Dodane przez PaNZeT dnia 26.04.2016 22:01
'Issues from the hand of God, the simple soul'
To a flat world of changing lights and noise,
To light, dark, dry or damp, chilly or warm;
Moving between the legs of tables and of chairs,
Rising or falling, grasping at kisses and toys,
Advancing boldly, sudden to take alarm,
Retreating to the corner of arm and knee,
Eager to be reassured, taking pleasure
In the fragrant brilliance of the Christmas tree,
Pleasure in the wind, the sunlight and the sea;
Studies the sunlit pattern on the floor
And running stags around a silver tray;
Confounds the actual and the fanciful,
Content with playing-cards and kings and queens,
What the fairies do and what the servants say.
The heavy burden of the growing soul
Perplexes and offends more, day by day;
Week by week, offends and perplexes more
With the imperatives of 'is and seems'
And may and may not, desire and control.
The pain of living and the drug of dreams
Curl up the small soul in the window seat
Behind the Encyclopædia Britannica.
Issues from the hand of time the simple soul
Irresolute and selfish, misshapen, lame,
Unable to fare forward or retreat,
Fearing the warm reality, the offered good,
Denying the importunity of the blood,
Shadow of its own shadows, spectre in its own gloom,
Leaving disordered papers in a dusty room;
Living first in the silence after the viaticum.
Pray for Guiterriez, avid of speed and power,
For Boudin, blown to pieces,
For this one who made a great fortune,
And that one who went his own way.
Pray for Floret, by the boarhound slain between the yew trees,
Pray for us now and at the hour of our birth.
=================================
"Oto jest dusza wydana ręką Boga"
W zgiełk migotliwy spłaszczonego świata,
W jego mrok, światło, suszę, wilgoć, skwar i mrozy;
Wtłoczona między nogi stołów i krzesełek,
Żądna umizgów wciąż wstaje lub pada,
Śmiało prze naprzód, nagle przypływ grozy
Zapędza ją do kąta, jak w łokcia wgłębienie,
Każąc wierzyć w przyjemność która nadejść może
Z blaskiem i wonią drzewka w Boże Narodzenie,
Lub z morską bryzą, przynoszącą orzeźwienie;
Bada słoneczne wzory na podłodze
I biega z jeleniami po srebrnej paterze;
Myląc to co realne z tym co fantazyjne,
Cieszy ją układ królów oraz dam w pokerze,
I bajań wróżek słucha i w słowa sług wierzy.
Ciężkie jest brzemię wzrastającej duszy
Obraża dzień po dniu, wstyd dodając świeży;
Zawstydza bardziej i obraża tygodniami
Imperatywem "jestem, czy to łgarstwa dotyk"
I może i nie może stać, ni z miejsca ruszyć.
To ból istnienia i na sny narkotyk,
Zwijać zakładkę z duszy gdzieś pod oknem,
Obok Encyklopedii Britannica.
Oto jest dusza wydana ręką czasu -
Niepewna, samolubna, kulawa, bezkształtna,
Niezdolna by iść naprzód, ani do odwrotu,
Bo obawia się świata i dobra, co w nim tkwi,
Wzbrania się przed przymusem swojej własnej krwi,
To cień własnych cieni, widmo własnej mary,
Porzucona jak papier od starości szary;
By ożyć po raz pierwszy w ciszy po wiatyku.
Módl się za Guiterrieza, żądnego szybkości i mocy,
Za Boudina, rozerwanego na kawałki,
Za tego który zdobył wielką fortunę,
I tego, który poszedł własną drogą.
Módl się za Floreta zagryzionego przez dzikarza w cisowym zagajniku,
Módl się za nas teraz i w godzinę naszych narodzin.