PIĘĆ PROSTYCH SZKICÓW PRZYDOMOWYCH
Dodane przez Sławomir Hornik dnia 31.07.2007 16:44
I. SUNT LACRIMAE RERUM


mogło się to zdarzyć wszędzie
w soku z czernic leśnych ostępach których łucznik nie przeszył wzrokiem
na zewnątrz bądź w środku ogromnych przestrzeni świata
ale zdarzyło się tutaj i trwa
nieprzerwanie od kilku stuleci ta wdzięczna powtarzalność
to przekazywanie informacji w korze drzew struganej kozikiem
w listach z daleka gdzie zacierają się granice dnia i nocy
i nie pamięta się twarzy wyjętej co dopiero z opowiadania o niej
a tak wiele szczegółów istnieje na dnie skupienia
długie szale nianiek liliowe kołysanki o porankach wietrznych
mrocznych obcych w końcu strasznych
jakby strach był czymś więcej od miłości

zdarzyło się i trwa
w snach niemowlęcia co istnieje
jakie obrazy dźwięki jakie kroczą zwierzęta
i co budząc się z płaczem wprowadza do tego świata
które myśli zdania frazy warte wspomnienia
nieco później kiedy dar mowy uchyli zasłony
i krtań wypełnią słyszane niegdyś dźwięki
jaki więc spokój zapomnienie przynosi to czego łaknie
z drobnej piersi matki

i co tak zachłannie wsiąka w niego
z czego dorasta co czyni go starszym

?




II. SYNTAXIS


wachlarz śnieżnobiałych firan
rozrzedzał wraz z wiatrem ciężkie powietrze
nad jego głową głowa nieco większa
jakby więcej mieszcząca tego świata
i palce które uczyły go detali składni
pierwszych zdań mocnych w swym brzmieniu
kiedy biegł już wokół domu ścigał urojonych wrogów
potrafił krzyczeć na nich i do nich barbarzyńską frazą
i gwizdać zmęczony na gończą sukę wisłę
a ona rozumiejąc jego mowę przychodziła
i poddawała się pieszczotom jego małej dłoni
wiedział że ognistoczerwona kula to słońce
które rano wstając budzi kawki straszy gołębie

i zamyka noc
w jakichś pokojach jasnych
dla nocy co dzień obcych




III. ECRU


dekoracje z zagranicznych czasopism
przeniesione prędko na kobiety kroczące za oknem
pierwsze zauroczenie kształtem tego czego u niego brak
a więc to co ojciec nazywał liliami między którymi
są łanie sarny i perkozy jakby żywe wyjęte z atlasów
bo z wierszy powtarzał się nie tłumaczy
tak jak z cykad które nocą drażniły naszą cierpliwość
ale słuchaliśmy ich z oddaniem kiedy brakowało prądu
i gramofon pozostawał bezużyteczny a były w tych dźwiękach wielości
szmer fontann plusk kamieni rzucanych w wodę kroki myśliwych
a gdy chcieliśmy nadać tej prostocie muzyczności nieco magii
myśleliśmy o smokach i wystarczyło
a one już były gotowe do odlotu z dolin naszych marzeń
i siadały tym białostopym pannom na ramionach
które przestraszone strzepywały je na ziemię jak niewidoczny kurz
dostępny tylko ich oczom

idąc dalej rozkładały parasolki
przed deszczem i wzrokiem młodości
za cień chowając ciało a piersi w materiały




IV. EXODUS. GOYA



majowym świtem furczy wrzeciono
przy otwartym oknie z widokiem na grusze jabłonie i śliwy
ktoś rozciera w palcach liścia węszy zapachy jakie są w środku drzewa
a może szuka dźwięków gitary w pamięci
utworów solo przy których wspólnie kołyszą się szyje
i drgają mięśnie pod skórą jak marsze obcych wojsk
przez krainy nielotów i wilg

może słyszy ponaglenia anny w listach
żeby wracać że już wszystko się skończyło
a może nie słyszy nic
i cisza jaka zalega ma to samo znaczenie
jakby jej nie było wcale

więc wychodzi drzwi pozostawia otwarte
na spojrzenia słońca i kota który idzie po parapecie
szukać olbrzymów zatrzymanych na płótnie
i strachu który sięga poza blejtram

i dalej




V. GNOSIS


tam nie będzie ciebie
z mojego obrazu
twarze takie smutne

z mojego obrazu
patrzę jak umierasz beze mnie



Ewa Kołodyńska Myśli z ulicy Jakuba



w misce do golenia obok piany kilka kropel krwi
myślisz wielki ocean pod białymi chmurami
i archipelagi pełne róż i gronostajów
co pozostaje po tych kilku wspomnieniach
liście zrzucane wiernie co roku przez przydrożne drzewa
czy lustra w których wciąż przybywa twarzy
i żadna z nich nie zapada się w zapomnienie
ani nie zostaje jej odjęta żadna zmarszczka uśmiech łza
wszystko pozostaje wierne tym pospiesznym szkicom

wąska pręga światła w tej zastanej wodzie
jest niczym diagnoza na jutro
żeby pamiętać wszystko co możliwe
gdy róża o zmierzchu chowa płatki do wnętrza
i gaśnie słońce na zachodzie
budząc się na wschodzie

myślisz powtarzalność
owszem ale nie jest to
schematyczność


...