Upadek i kara (Skrzydlatym)
Dodane przez Kristoforus dnia 19.03.2016 09:02
wersja poprawiona - ostateczna
Nie planuję konkwisty.
Nieznane lądy odkrywam w sobie.
Pokładowy dziennik piszę na narowistym
brzemiennym żaglu i nie dbam, co z nim wicher zrobi.
Nawet nie śmiem pamiętnikiem artysty
nazwać spiętrzenia kipiących słów,
które częściej na burtę łódź kładą,
niż dziób podbijając i dno liżąc, zachęcą do lotu
ponad niekończący, zdaje się - przestwór,
przeczuciem jedynie do nagłego przymuszając zwrotu.
Bez map, bez steru - szalony!
zapadam się z trzaskiem łamanego pokładu w nicość.
Krawędziami burt kontrujących ścinam fal sine grzywy.
Plecami przybity do grotmasztu
z głęboko cofniętym - aż do płuc - oddechem,
krzycząc bezsilnym sobą naprzeciw wiatrowi,
co każdą chorągiew utkwioną w niebiosach i tak obali,
wiem, że wypluty przez ugłaskaną z czasem kipiel trup mój,
prędzej czy później wypłynie spod wylustrzonej fali,
i jeszcze kręgami na wodzie się rozprzestrzeni,
i echem nastroszy, miodem posklejane pióra - kanibali.
20062013