Księżyc opiekun
Dodane przez PaULA dnia 07.03.2016 12:16
Zapytałam raz księżyca - czy jak nocą świeci,
mógłby przyjść pod moje okno pomóc uśpić dzieci?
Szybko uległ mojej prośbie i co dzień z wieczora,
stawał chętnie przy okienku, by mi asystować.

Na pyzatej jasnej buzi robił śmieszne miny,
polubiły go maluchy, w ciągu dnia tęskniły.
Lecz z nadmiaru obowiązku, zaczął marnieć biedak,
nie do śmiechu było wszystkim - chyba z nim coś nie tak?

- Może chory nieboraczek? Pomyślały dzieci.
Coraz mniejszy, coraz chudszy, coraz słabiej świeci.
Aż tu kiedyś ciemną nocą nie było go wcale,
popłakały się dzieciaczki na smutne rozstanie.

Dnia pewnego, gdy się chmury lekko rozchyliły,
znów ujrzały go na niebie strojącego miny.
Coraz mocniej uśmiechnięty i bardziej wesoły,
robił się okrągły, duży, z rozjaśnionym czołem.

Dowiedziały się więc dzieci, że z nim tak już bywa,
raz maleje, to go nie ma i znowu przybywa.
Albo staje się okrągły, jak ten bochen chleba,
a jednego i drugiego przecież nam potrzeba.