O pamięci - 100 wersów
Dodane przez kurtad41 dnia 27.01.2016 08:43
Przeszłość, zwłaszcza niemiłą,
nosi się w sobie na zawsze,
nie wyzwolisz się z niej siłą,
a, ona, nigdy się nie zatrze.
Ktoś inny natomiast napisze
odwrotnie, to przeszłość miłą
przyjmuje się w swoje zacisze,
bo nie potrzeba więzić jej siłą.
--------autor poniższego-------
--------- tekstu małego---------
Była druga Światowa, straszna wojna...
Przed moimi oczami, wówczas "bąka",
rozściełała się: zielona, upojna
dworska, parkowa i kwiecista łąka.
Pierwsze kroki stawiałem niepewne
już w kwietniu 1942 roku, na piasku,
gdy babcia śpiewała swe rzewne
piosenki dla mnie, tylko po polsku.
Życie zacząłem w tym pięknym języku,
z tym językiem na zawsze się związałem,
uczyłem się różnych wyrazów i ich szyku,
a oswajając je, ze swadą wymawiałem.
To był ten zdrowy życia fundament,
na którym z radością budowałem:
języka szyk, ład oraz temperament
swego jestestwa też ukazywałem.
Lata dzieciństwa w wiosce upływały;
oczy zawsze były pieszczone przyrodą,
nogi, w lecie bose, po piasku biegały,
co było też przecież bajeczną przygodą.
Przygodą też było na każdym przydrożku
piękno żółtego rozchodnika odkrywać,
smakować też, ostrożnie, po troszku,
poznawane zioła i na naręcze je zrywać.
Podziwiać delikatną, niebieską macierzankę
rosnącą na każdej, zielonej, w polu miedzy,
do szkoły chodzić na przełaj, przez polankę,
by czerpać też z innej, przydatnej, wiedzy.
Widzieć, jak dziadziuś białego konika
do biało- czerwonej zaprzęga bryczki,
potem, jadąc, widzieć, jak droga znika,
biegnąca opodal, przy polu gryczki.
Być w lecie powoli rozbudzanym
dźwiękiem klepanej stalowej kosy,
lub innym dźwięcznym hałasem
i nie unikać rankiem chłodnej rosy.
Patrzeć, jak uprawiana Rodziców niwa
rośnie, zieleni się i pięknie dojrzewa,
staje się złocista i czeka na żniwa
i corocznie wzrastają piękne drzewa.
Także widzieć na drodze koleiny
żłobione wozów kołami żelaznymi
i chodzić do zagajnika na maliny,
które dla dzieciarni są ulubionymi.
Moje dzieciństwo i dojrzewanie
było bardzo sprzężone z przyrodą,
a w Rodziców wychowania planie,
przeżywaną razem z nią przygodą.
A teraz w miastach i we wsiach dzieci
świat oglądają na swoich monitorach!
Żaden żywy ptaszek do nich nie przyleci,
a dziadkowie jeżdżą także na motorach.
Świat stał się po 70 latach tak inny,
że dzieci o przodkach niewiele wiedzą,
lecz to nie postęp jest temu winny,
że między pokoleniami jakby miedzą
niewiedzy są na zawsze przedzieleni.
Jest to temat duży, socjologiczny,
obszerny, bo też psychologiczny,
(w innym miejscu chyba opisany),
choć wcale przecież nie śliczny.
Dzieci mają wiedzę informatyczną,
o której dziadkowie nawet nie marzą
i to jest moją/ich wiedzą praktyczną
że informatyka jest ich drugą twarzą...
W kontaktach z "cyfrą" są przebiegli;
choć czasami w żadnym dniu nie biegli
za małymi kociątkami i pieseczkami...
A jedyną znaną im, jakby miedzą
są drzwi z patentowanymi zamkami.
Nie ma już na miedzach rozchodników,
ni przecudnie pachnącej macierzanki;
przyroda przy wiejskich drogach znika,
tak, jak o przeszłości dziadka mrzonki.
Bo dziadka wnuk o przeszłość nie pyta,
tak jak i ja/my nie pytaliśmy swoich także,
a jak już o coś pyta, to zaraz potem prosi
nie o rozmowę, lecz o dużą garść groszy.
I często otrzymuje ich garście, setki
i o dziwo... wie, że są to złotówki,
więc wkłada je do swej portmonetki;
I jak tu nie kochać mądrej* główki!?
A my, dający wnukom drobne - złotówki,
jako dar wnikający z pokoleń więzi,
powinniśmy pójść również do naszej główki,
bo jesteśmy też z jakiejś przodków gałęzi.
lub inaczej
A my, dający wnukom drobne - złotówki
oraz okruchy naszej, skromniutkiej wiedzy,
powinniśmy pójść również do naszej główki;
bo jesteśmy też zza jakiejś, przecież, miedzy.
---------------------
* wnuka, prawnuka