Tyciu, tyci (wierszyk dziki)
Dodane przez Milianna dnia 16.01.2016 23:02
Dziś mam ochotę na małą psotę;
taką niewielką: tyć, tyciu, tyci,
aby rozbawić Pana. Przećwiczyć.

Założę białe podkolanówki,
spódniczkę w kratę i tenisówki.
Będę dla Pana... Tak! uczennicą.
Czy te zajęcia szkolne (za)chwycą?

No taka mała, trochę nieśmiała.
Całkiem niewinna, siądę na ławce,
a Pan wykładów mi udzielając
zawoła głośno: Czas do tablicy!
Nabytą wiedzę pora zaliczyć.

Oczęta spuszczę - ach... Proszę Pana...
Zamrugam wdzięcznie - mryg! powiekami,
usteczka złożę, w ciup - tak dziecinnie
przebierać w lęku zacznę palcami.

Mnie się podoba, a Pan co na to?
W kierunku zimy, czy bardziej lato?

Mam drugi pomysł - durny, szalony!
Pan mnie odnajdzie zgubioną w lesie;
tam proszę Pana, gdzie gęste krzaki,
zwierz się zaczai nie byle jaki.

Na pewno tygrys, który zbiegł z zoo,
chce porwać, zeżreć. Zatacza koło.
Pan walcząc dzielnie dziewczę ratuje;
z wdzięczności czule, ach! Zacałuję.

Jak Pan to widzi, czy się podoba?
Bo mnie ogromnie i wypatruję
kiedy Pan wreszcie przyjdzie, wybawi.
Czasem tak lubię z Panem się bawić.

Może inaczej: wieżowiec, winda,
a my w tej windzie, sobie nieznani
i nagle cóż to? Trach! Stop! Awaria.

Ja proszę Pana nie chcę się szarpać,
mam klaustrofobię. Ja się uduszę!
Pan nie ma wyjścia, musi pomagać
wspierając proces płytkich oddechów,
bo ja omdlewam i nie do śmiechu

lecę na Pana, proszę mnie łapać!
Reanimować w trakcie awarii.
Och... Dobrze! Nie był Pan zbyt nachalny,
tę klaustrofobię wreszcie ktoś zwalczył.

Już się uciszam, już poważnieję,
lecz to chwilowe, bo Pan mnie nie zna.
Potrafię walczyć, iść w głąb - do sedna;

a gdy ochotę wzbiorę na psotę,
wtedy rozrabiam i bywam dzika!
Bo Pan mnie wcale, a wcale nie zna,
nie dam się w ramy wpiąć i okiełznać.



https://www.youtube.com/watch?v=FD0KLQ5DjPA