Zakrwawione
Dodane przez Milianna dnia 03.10.2015 03:06
Wiosną poznałam Amelkę. Nie wiedziała,
że pomaga mi zdejmować czarne wieszaki.
Naprawiałyśmy zerwaną bransoletkę.
Podawałam koraliki. Przy każdym powtarzałam:

Zapomnij - był nikim. Nie mogłyśmy skończyć,
co chwilę któryś spadał i się roztrzaskiwał.
Ona i ja - każda aż za bardzo prawdziwa.

Wspólne przerwy na papierosa - za rogiem w krzakach
podobno miała siedemnaście lat - w budynku zakaz.
Bzy podobno pachniały wiosną i podobno ciepło, a ona
zasłaniała drżące ramiona. Kołysała w tył i w przód,

w tył i w przód. Było ciemno i nie mijał, nie mijał mróz.
W tym domu wzrosło zużycie wody i mydła. Amelka
szorowała ciało, kaleczyła ręce rozbijając lustra.
Ten ruch - w tył i w przód, w tył i w przód. Zakrwawiona chusta.

Codziennie czekała przy bramie z przerwaną bransoletką,
chciała jak najszybciej związać końce sznurka.
Nadal podawałam koraliki. Trzymałam ją
mocno za rękę. Krzyczałyśmy, nikt nie słyszał.

Myślałam - (nie wytrzymam) zaraz pęknę!
Czekała... Trzymałam za rękę.