Ewangelia wg Setnika część I (SŁUŻBA)
Dodane przez PaNZeT dnia 23.09.2015 08:55
Upał nie do zniesienia, zbiera się na burzę;
rozkazy już wydane, każdy zna zadanie.
Napijcie się do syta! Poprawić rynsztunek!
Gotować się do drogi! Uformować szpaler!
Jeszua! Gestas! Dismos! Skazańcy po środku!
Barabasz wykreślony - ten już dziś ma Pesach!;
Skoro taka wola tych, co "jednemu bogu"
służą; nie moja rzecz to - moim bogiem Cezar.
Ten tłum brudnych przekupniów przyprawia o mdłości.
Z chęcią bym ich patroszył na haku, jak bydło.
Ta ich prostacka duma, upór i zaciekłość
i ten harmider wieczny - już mi to obrzydło.
Kocham swych legionariis, jednak ich karałem
za wymienianie spojrzeń z więźniem, czy z motłochem.
Dziś - nie rozumiem czemu - sam długo patrzyłem
w oczy tego na przedzie... Przywołał mnie wzrokiem.
Poczułem się zmęczony... Pół życia w caligae...
Byłem na krańcach świata - gdzie poniosły nogi.
Stare rany z Brytanii i aetatis meae
oznajmiają coś więcej, niż zmianę pogody.
Droga w tym strasznym mieście, w ryb i potu smrodzie,
nawet dla weteranów - towarzyszy bitew,
ciężka i jakby dłuższa zdaje się, niż co dzień.
Niech ktoś ocuci więźnia i podniesie stipes!;
Gwar już powoli cichnie - mijamy rogatki;
za nami kilku gapiów - płaczące kobiety...
Ciemne chmury się kłębią wprost nad Wzgórzem Czaszki.
Melduje się dziesiętnik z roty, co sztafetą
przybyła tu z Jericho ze specjalną misją,
aby kaźń ubezpieczać z rozkazu Legata.
Dziwne. Moje komendy jakby z trzewi wyszły...
Ktoś grę w kości zarządził o skrwawione szaty.
A ci, co nieśli gwoździe dziś przed czasem przyszli,
choć zwykle się spóźniają. Mauritius! Ty zakończ.