Z zaciśniętymi szczękami
Dodane przez Milianna dnia 30.08.2015 09:00
Dziesięć pięter w Warszawie, ulica Kasprzaka.
Adres zbędny w zasadzie. Poznawalny w znakach
ciężkich oddechów, oczu pełnych pytań, lęków.
Korytarze, drzwi, okna. Na drzwiach napisano:
Proszę wejść na wezwanie! Plastikowe krzesła,
ławki.Gdzie jesteś Panie? Szukamy bezpiecznych
skrytek by schować wstążki, grzebyki z biedronką,
spinki i lustra wszystkie.
Otwieramy okno.
Rączki. Co z nimi począć? Dmuchając na sine
miękką owijam chustką. Gardło zawsze pełne.
Smutku zabraniam ustom - lekko srebrem musnąć.
Kamyk zielony z sejfu co dnia polerować
załamania, wklęsłości, by blask nie zmatowiał.
Biegać pozwalam (słowem) - biegną zdrowe dzieci.
A rowerkiem pojadę?
Tak. Niedługo będziesz,
wkrótce wszystko się skończy.
Mamo... już chcę! Prędzej.