BŁYSK POLITURY DĘBOWYCH DESEK
Dodane przez LukaszW dnia 27.06.2015 03:33
wiem, że Twój własny portret
o nazwie - "przedświt epilogu"
wydrążony zostanie ścieżkami - "starość"
niczym koryta wyschniętych, wysłużonych rzek
na mapie opatrzonej co raz to nową legendą -
"20, 30... 50, 60... i dalej"

dalej?
ile? ile jeszcze?
któż odpowie?
któż zna topografię żywota...
Emmanuelu?
Emmanuelu, zaklinam Cię!
uchyl arkana exitus letalis...

wiem, że będę trwał do końca
jak cień - "descendent Twego pokolenia"
w poszanowaniu Twej sędziwości,
owoc Twojego świadomego wyboru -
"niech się stanie cud życia"
ja, filiacja Twa doskonała!

i nagle, bez zapowiedzi...

wiem, że zatrwoży mnie
błysk politury dębowych desek,
mimika będzie powstrzymywać mnie mimowolnie
od nałożenia makijażu - "łzy bólu"
w drodze, wśród lamentującego korowodu -
"na nas też przyjdzie pora..."

powtarzać będę nieodrodne libretto - "dlaczego?"
rozbijające się o klif mego frasunku...
i wierzyć usilnie, że Ty,
zaklęta jedynie jesteś w letargu -
"oczekiwanie"
z obliczem idyllicznym -
"ufam"

cóż mi będzie po anielskich orszakach,
po duszącej, ciężkawej woni dymu
uświęconych kadzideł,
rozpływającego się w powietrzu
niczym alegoria ludzkiego losu...
dyfuzja tajemnych składników - "życie, śmierć"

smagać Cię będą promienie słońca niewinne,
niejako reflektory, krzyczące mocnymi strugami -
"patrzcie! główna wedeta dramatu!"
nawet wtenczas kiedy wścibski deszcz
także postanowi przygodnie zanieść się płaczem,
usilnie pragnąc ukryć cudze krople
i jakoby ściszyć zawodzenie rozpaczy?

wiem, że będzie mi odtąd brakować
Twych instrukcji do obsługi życia -
"zatrzymaj się, przemyśl, ja radzę!"
klucz przestanie pasować do zamka?
z mechanizmem -
Ty - "metoda", ja - "wykonawca,
czasem zawadiaka, toporny uczeń..."

wiem, że przerazi mnie
brak Twej powszedniej obecności,
która stanie się jeno stertą
wyblakłych fotografii, negatywów reminiscencji,
odbitych nieraz gdzieś w natłoku myśli...
proces przywodzenia -
"uosobienie twarzy stop.
włosów stop. uśmiechu stop.
głosu stop.
wciąż pamiętam stop."

i czas, wyrozumiały jegomość Chronos
zabliźni ranę, drzazgę
bez ustanku wbitą w kier w mych piersiach
na wieczność mej doczesności,
ukoi zamyślenie ponure, somatyczną zadumę
i łkanie, kwilenie bezbronne -
"wróć, nie zostawiaj!"

i tylko słyszę...

cyk, cyk, cyk...
wskazówki bezlitosnego zegara
z tarczą prozaicznej teraźniejszości,
z bezwzględnymi ślepiami cyfr -
"życie - sekundnik,
kiedy odejdziesz? - mała wskazówka,
a kiedy powrócisz? - duża wskazówka"

cyk, cyk, cyk...
nieubłaganie przemija!

cyk, cyk, cyk...
będę pamiętał!

cyk, cyk, cyk...
nie zatrzyma go żadna dusza!

cyk, cyk, cyk...
będę czekał...

mamo