Wstęp do pierwszego (zupełnie przypadkiem)
Dodane przez ellena dnia 16.07.2007 10:09
nie zauważyliśmy tego wtedy - już nasze listy rzuciły się sobie
w ostateczne objęcia
Pilch
Miesiące, miesiące. Mogę do ciebie pisać, Constance, zaznaczać
każdą literę, jakby była tajemnicą, szyfrem dla wybranych. Jest dobrze;
nie wchodzisz w rozpoczęte zdania, we mnie, nie hipnotyzujesz
wzrokiem egipskiej bogini albo węża, nie wkładasz dłoni we włosy,
gdzie ukrywasz więźniów. Poznaję ścieżki lunatyków, otwieram drzwi.
Wczoraj obudziłem się po drugiej stronie mostu
na ulicy umarłych. Pamiętasz, jak zrzucałaś z niego pestki słonecznika,
patrzyłaś na fale, czy wynurzą się pyszczki ryb? Constance, wpadłem
wtedy w ciebie z mokrym parasolem. Ziarna toczyły się po ulicy,
irytowały przechodniów. Możesz być teraz w dżungli, indiańscy przewodnicy
zakładają się, że nie dasz rady, albo na pustyni, zupełnie sama.
Wcale o tobie nie myślę. Czytam i palę. Dym przecina płuca
jak kreska. Nie wynurzały się, Constance. Kiedyś nie byłaś metaforą.