ja Faust
Dodane przez Jędrzej Kuzyn dnia 30.04.2015 00:06
Kiedy byłem młody koleżanka śmierć
trwała przy mnie. Szliśmy trzymając się
za ręce, ufni że potrafimy siebie zrozumieć.
A przez to wiele wybaczyć. Ale jej piękne
palce, które tak uwodziły pieszczotami
stawały się coraz bardziej kościste
a zęby i włosy coraz rzadsze. Nos opadł w dół
i z pięknej nastolatki przemieniła się w starą kobietę,
co więcej nuci milczenia niż pieśni.

Teraz żadnej fascynacji. Wręcz obrzydzenie.
To co prowadziło w najbardziej tajemne
obszary okazało się być złudzeniem.
Wcale już nie chcę z nią iść przez życie.
Och, gdybym tylko potrafił ją podrzucić
komuś innemu. Ale pokazuje mi jakieś kwity
twierdząc, że jest tam mój podpis. Niczego
nie podpisywałem.


Te kilka chwil zachwytu nad życiem
doświadczyłbym i bez niej.

Mówi do mnie ty mój Fauście Żaden tam
ze mnie doktor. Przestałem już dawno
dociekać rzeczy ostatecznych. Po prostu jestem,
trochę niedouczony, wiec i nieodpowiedzialny.
A nawet boje się tych tajemnic,
które kiedyś chciałem zgłębiać.