Wakacje na wsi mogą być poezją...
Dodane przez Krzysztof Bencal dnia 07.02.2015 09:42
Wszyscy jesteśmy świniami
Grupka starszych ode mnie dzieci chciała,
abym wsiadł na wózek inwalidzki, ale nie zgodziłem się.
Miałem mętlik w głowie, więc nie wiem, czy sanitariusze
tylko obezwładniali młodego mężczyznę,
czy bili. Rzucał się na łóżku
jak gówniarz, którego chwycił kurcz w nodze. Kilka dni później,
zapytany o to zdarzenie przez jego małżonkę,
która miała łzy w oczach - odpowiedziałem, że nie widziałem
nic. I dobrze, bo krzywdy mu nie zrobili,
skoro przyniósł mój ręcznik, którego zapomniałem,
przenosząc się do innej sali. A babcia chyba nie ufała lekarzom
i wierzyła, że przyleci do niej UFO
i kosmici zoperują jej serce. I z buteleczek piła ciecz,
którą nazywała lekarstwem. Czytając program tv,
wiedziałem, które filmy babcia zamierzała obejrzeć,
gdyż niektóre tytuły były podkreślone długopisem. Nie tylko
narzędzia służące do pisania są u nas
z dziada pradziada. Gdy w telewizji leciała sztuka teatralna,
której nikt z obecnych na popijawie nie oglądał,
zacząłem wskazywać każdego palcem
i - powtarzając kwestię aktora - mówić, że jest świnią,
co bardzo cieszyło brata. Ów brat, młodszy ode mnie o cztery lata,
chodził i chodził w chodziku po mieszkaniu,
aż zerwał z choinki bombkę czerwoną jak jabłko
i ugryzł ją. Matka, wyjmując mu kawałki szkła z ust,
modliła się i płakała. Jeśli mnie pamięć nie myli,
to spadłem z motoru i wypadł mi z ręki pełny koszyczek,
a kierowca, którego trzymałem się jeszcze przed chwilą,
dalej jechał piaszczystą drogą
wzdłuż pola truskawkowego, nie oglądając się.
Zapach drewna
Belferka w gimnazjum, wiedząc o nas to i owo,
głupimi odzywkami poniżała mojego brata przy całej klasie.
Nikt z nas nie posiadał komórki,
ale wtedy jeszcze nie był to żaden wstyd.
Nie mieliśmy też telefonu stacjonarnego,
toteż chcąc zadzwonić, trzeba było pójść do sąsiada. Kiedy niekiedy
schorowany sąsiad przychodził do nas, jako że tu i ówdzie
podawaliśmy jego numer telefonu, na przykład w szkole.
Jest mi wstyd, że tylko ja nie posiadam komórki. I patrzę,
jak po mieście chodzi pełno fajnych dup. Skoro pięćdziesięcioletnia matka
liczy wszystko na palcach jak niezbyt bystra gówniara,
to gdybym przebrał się za dupę, byłbym najfajniejszą dupą w mieście.
Na tamtym świecie nie uprawia się seksu. - A właśnie, że tak!
(Gdy nieoczekiwanie pomyślałem o tym, w pobliżu rozległ się huk, serio).
Czy gówniarz, który ukrywa petardy w kieszeniach,
jest narzędziem w twoich rękach, Boże
dający znaki? I ja byłem kiedyś gówniarzem. Raz komuś,
kto spytał mnie, czy jestem dziewczynką, czy chłopcem,
kazałem wypierdalać. I ja byłem kiedyś gówniarzem,
który przebudzał ludzi żyjących jak we śnie,
by na dzień dobry streszczać im horrory i pornosy,
fałszować kołysanki znane wszystkim kibicom.
Oto kilkudziesięciotysięczny stadion zapełniony do ostatniego miejsca.
Na środku boiska stoi biurko, przy którym nauczycielka gimnazjalna
siedzi i pisze, że usłyszawszy w słuchawce,
iż mój brat jest na wakacjach, wciąż miała nadzieję i że z przyjaciółką,
która pozwoliła jej skorzystać ze swojego telefonu, już się nie zadaje.
Mojemu człowiekowi udało się wnieść siekierę.